27 października 2012

20.

Część 6:

Śniłam. Miałam piękny sen. Ja i Harry. Braliśmy ślub. Mieliśmy się już pocałować, ale się obudziłam, a raczej zerwałam z łóżka. Zadzwonił mój telefon. To musiał być Harry, bo jaki inny głupek dzwonił by do mnie o 4 nad ranem. I tak dzwonił godzinę później. Spojrzałam na ekran komórki. Zawiodłam się. Dzwonił Łukasz. Chciałam go zignorować ale cały czas dzwonił. W końcu odebrałam.
- Halo. - powiedziałam z niechęcią.
- Cześć, skarbie. - odpowiedział.
- Jakie znowu skarbie ?!
- No .. Moim skarbem jesteś. Nie prawda ?
- Niee . Przecież ze mną zerwałeś.
- Ale przemyślałem to wszystko i postanowiłem do ciebie wrócić.
- Zerwała z tobą ?
- Nie. Ja z nią. Ze względu na ciebie.
- Taa. Myślisz, że ci uwierzę ?!
- No.. tak. Przecież mnie kochasz.
- Skąd możesz to wiedzieć ?!
- A tak nie jest ? - właśnie teraz zaczęłam sobie wszystko przemyślać. Może faktycznie go kochałam. Ale Harry ... Nie mogłam darzyć ich obu tym uczuciem. To nie normalne.
- Nie wiem . - westchnęłam.
- Jak to ?!
- No bo wiesz ... Ty ... Dużo się zmieniło.
- Co takiego ?! A no tak ... Harry. Czyli z nim jednak chodzisz ?
- Tak. Z resztą nie potrafiłabym ci już zaufać przykro mi .
- Dobra jasne. Może jak nie będziecie już razem.
- Oby ta chwila nigdy nie nadeszła - szepnęłam.
- co ?
- Nie nic. Kończe bo chce się wyspać. Cześć.
- Pa, miśku. - westchnęłam i się rozłączyłam. Położyłam się spać. Teraz śniło mi się to samo tylko, że jak już prawie się pocałowaliśmy wbiegł Łukasz i powiedział, że jest przeciw. Jak wstałam nie mogłam uwierzyć. Wzięłam ślub z Łukaszem. Obróciłam się na bok i znowu zaczęłam myśleć. Niestety nie zajęło mi to długo, bo znów zadzwonił telefon. Harry. Od razu się uśmiechnęłam i odebrałam.
- Obiecałem. - powiedział, a ja się zaśmiałam.
- Tak wiem.
- Masz jakiś smutny głos.
- Nie prawda. Wszystko ok.
- To dobrze. Hmmm... Co powiesz na to żebyśmy się spotkali w Milk Shake City ?
- Jasne o której ?
- Za 3 godzinki ?
- Ok. Paa.
- Pa . - rozłączył się. Przeciągnęłam się i wygramoliłam z łóżka. Zeszłam na śniadanie. Tylko babcia krzątała się po domu, ale mnie nie zauważyła więc śniadanie zjadłam w ciszy. Potem poszłam się ogarnąć. Wyrobiłam się na czas. Miałam jeszcze 15 minut. Zdziwiło mnie, że wszyscy śpią, ale nie miałam czasu żeby o to zapytać. Napisałam im kartkę na której pisało:
     
Mamo, wyszłam z Harry'm. Nie wiem o której wrócę. Postaram się jak najszybciej. Nie martw się o mnie. Jakby co zadzwoń. Paa ! 
Twoja córeczka xx

Położyłam kartkę na stole i wyszłam. Na miejscu go jeszcze nie było. Na szczęście przyszedł za jakieś 2 minuty. Przywitał mnie całując w policzek. Zaprosił mnie do siebie więc się zgodziłam. Tam jak zawsze huk. Nawet mnie nie zauważyli. Nie zdziwiło mnie to. 
- Chodźmy do mojego pokoju, bo tutaj ...- powiedział Harry, a ja się zaśmiałam. 
- Dobra. Rozumiem. - poszliśmy na górę. Usiadłam na jego łóżku. 
- Coś taka smutna jesteś. - zaczął. 
- Hmm .. ? - byłam zamyślona i nie słuchałam go. 
- Mówię, że jesteś smutna. 
- Niby dlaczego ? 
- No .. wyglądasz na smutną. Co się stało ? 
- Nic. 
- Nie kłam. Nie lubię jak dziewczyna to robi. - westchnęłam i opowiedziałam mu o rozmowie z Łukaszem itd. - Chcesz do niego wrócić ? 
- Nie wiem. Raczej nie, bo potraktował mnie jak jakąś szmatę. Rzucił mnie i odszedł. Nie potrafię mu zaufać. Z resztą mam ciebie. - uśmiechnął się. 
- Masz racje. To dobrze. Ja nigdy ci tego nie zrobię. - przytuliłam się do niego. Przy nim czułam się bezpieczniej. Rozmawialiśmy jeszcze chwile kiedy nagle do pokoju wpadli chłopaki. - KULTURY ! - zadarł się Harry. Oni się nam przyglądnęli. 
- Sory . - powiedział Niall.- Nie wiedzieliśmy, że jesteście. 
- Wy nigdy nic nie widzicie! Cały czas się tylko wygłupiacie! - nie wiedziałam, że Harry potrafi się tak wkurzyć. Założyła bym się, że jak mnie nie ma robi to samo. 
- Harry, nic się nie stało. - powiedziałam cicho. 
- Ale ... 
- Naprawdę wszystko w porządku. U mnie bywa głośniej.  Mi to nie przeszkadza. 
- Na pewno ? 
- Tak. 
- Dobra. Sory chłopaki. 
- Odbija ci przez nią ! - powiedział Zayn - Nawet powygłupiać się nie dasz ! 
- Zachowuj się . - szepnął Liam. 
- Ale to prawda. Jak tylko wie, że przyjdzie to się na nas drze i nie pozwala być sobą ! 
- Zayn. - zwrócił mu uwagę Liam. 
- Co ?! 
- Chodź. - odpowiedział mu brunet i wyszli. Odsunęłam się trochę od Loczka i spojrzałam mu w oczy. 
- To moja wina. - powiedziałam.
- Nie prawda.
- Prawda. Gdyby nie ja robiłbyś teraz to samo co oni.
- Przestań. Nie obwiniaj się.
- Harry... - westchnęłam. - Nie chcę żebyś się zmieniał. Ja wiem jacy oni są i wiem, że ty jesteś taki sam.
- Ale ..
- Ja kocham Cię takiego jakim jesteś, choćby wariatem.
- Naprawdę ?
- Tak. Nie zmieniaj się. I nie drzyj się na nich.
- Ok.
- Ja musze już iść.
- Naprawdę ?
- Tak. I tak wrócę za późno i będzie kazanie. No trudno. - zeszłam z łóżka. I zeszłam na dół, Hazz poszedł za mną.
- Odwiozę Cię.
- Jak chcesz możesz do mnie wpaść.
- Nie. Nie będę robić problemu.
- Jak chcesz . - zerknęłam wtedy przez przypadek przez ramię mojego chłopaka. Zobaczyłam Zayn'a. Stał i patrzył się ze złością na loczka. Miał u niego przewalone. Wtedy Niall go trzepnął w ramię i poszli. Harry odwiózł mnie do domu. Drzwi były zamknięte. Hazzy już nie było. Dzwoniłam i pukałam, ale nikogo nie było w domu. Było mi zimno, bo siedziałam nazewnątrzn. Zaczął padać deszcz, a oni dalej nie wracali. Wszyscy mieli wyłączone komórki albo nie mieli zasięgu. Zrobiło się ciemno. Patrzyłam na ludzi. Byłam cała mokra. Zauważyłam faceta w kominiarce. Cofnęłam się do tyłu i schowałam się. Serce waliło mi jak szalone. Chciałam zadzwonić do Harrego, ale to nie miało sensu. Zerknęłam czy już poszedł. On wręcz przeciwnie. Krążył wokół domu mojej babci. Tak jakby na kogoś czekał lub na coś. Nagle zadzwonił jego telefon. Starałam się wyłapać jak najwięcej, to nie było takie trudne.
- Cześć Zayn. - kiedy facet wymówił to imię, wszystko zaczęło mi się wydawać nie dorzeczne. Chyba, że mulat chciał się na mnie odegrać za zabranie im prawdziwego przyjaciela? Słuchałam dalej. - Nie wiem stoję przed jakimś domem . - coś powiedział, ale nie zrozumiałam. Chyba to była nazwa ulicy bo na końcu podał numer. - Kojarzysz ? ... Ok. ... Dobra to czekam. - rozłączył się. Kojarzył nazwę i numer ulicy. To musiał być jeden z członków 1D. Mężczyzna cały czas stał i czekał na niego. Zdjął kominiarkę. Przypatrzyłam się mu. Niestety nie kojarzyłam twarzy. Po 10 minutach ktoś przyszedł. To był raczej chłopak. Wyglądał na dużo młodszego. - Cześć. - powiedział facet który miał kominiarkę.
- Cześć. Wiem kto tu mieszka.
- Kto ?
- Dziewczyna kolegi.
- Zayn - pomyślałam. Chciałam wyjść z ukrycia, ale nie byłam jeszcze pewna czy to on. Chociaż głos miał podobny.
- Jest w domu ?
- Prawdopodobnie. Odwiózł ją do domu kilka godzin temu.
- Hmm ... Czyli nie ma sensu ?
- Nie raczej nie. Z resztą nie zrobił bym jej tego.
- Ok. - nastała cisza. To był na pewno on. Nagle kichnęłam. Serce znowu mi waliło.
- Ktoś tam jest. - powiedział facet.
- Pójdę zobaczyć kto. - powiedział mulat. Słyszałam zbliżające się kroki. Usiadłam żeby było bardziej wiarygodne, że na kogoś czekam, a nie ich podsłuchuje. Był coraz bliżej. Wzięłam głęboki oddech.- Co ty tu  robisz ?! - powiedział jak mnie zobaczył.
- Czekam. - odpowiedziałam z pewnością
- Na kogo ?
- Na rodziców.
- Cała mokra jesteś.
- Brawo.
- Kto to ?! - krzykną mężczyzna .
- To ona. - odpowiedział Zayn
- Yhym.
- Ja mogła bym zapytać o to samo. - powiedziałam do mulata.
- Znajomy. - odpowiedział.
- A co chcieliście zrobić ?
- Nic.
- Taa.
- No mówię poważnie.
- I tak ci nie wierzę.
- Będziesz tu tak siedzieć ?
- Nie mam wyboru.
- To chodź do nas.
- Po co ?! Wygodnie mi tu .
- Przestań chodź. - kichnęłam drugi raz. - Chora będziesz.
- No i ?!
- Chodź . - znowu kichnęłam.
- No dobra. - podał mi rękę, ale ja odrzuciłam pomoc. Jakoś Zayn nie był moim ulubionym. Wstałam i poszłam za nim.
- To ona. - powiedział mulat do jego znajomego.
- Cześć. - podał mi rękę.
- Spadaj. - powiedziałam i zaczęłam iść w stronę ulicy.
- Miła ... - powiedział ze sarkazmem.
- Mam być miła dla kogoś kto prawdopodobnie chciał się włamać do mojego domu ?!
- Nie mam pytań. - rzucił.
- Zayn ? - powiedziałam. Było mi zimno.
- Dobra ja spadam. Zaprowadzę ją do nas do domu.- powiedział mulat.
- Zayn !
- Już . Cześć. - znajomy tylko kiwnął głową. Po 20 minutach byliśmy u nich. Nie weszliśmy jeszcze całkiem do domu, a ja już kichnęłam. - Na zdrowie. - powiedział mulat. Nie odpowiedziałam. Nie byłam w humorze.
- Kogo tym razem przyprowadziłeś ? - zawołał Louis z salonu.
- Dziewczynę która siedziała pod domem i czekała na rodziców. - odpowiedział.
- Jakiś ty opiekuńczy. - zadrwił sobie.
- Ona tak raczej nie myśli. - spojrzał na mnie. Tylko wzruszyłam ramionami. Weszliśmy do salonu gdzie chłopaki oglądali film. - Nie przywitacie się ? - wszyscy zerknęli w naszą stronę. Otworzyli szeroko oczy. Harry wstał i podbiegł do mnie.
- Jesteś cała mokra ! Czego nie zadzwoniłaś ?! Przywiózł bym Cię tutaj. - od razu zaczął się czepiać. Wzruszyłam ramionami.-Chodź na górę.
- Nie drażnij jej ! Jest zła . - zaśmiał się.
- Zależy na kogo ! - powiedziałam. Loczek spojrzał na mnie pytająco. - Pytania do Zayn'a. - poszliśmy do jego pokoju. Poszperał w szafie i dał mi jakieś ciuchy. Popatrzyłam na niego.
- No co ?! Nie będziesz chodzić w tych mokrych ciuchach !
- Ohh.. Ok. Ale to jest za duże !
- Trudno. Idź się przebrać do łazienki i wysusz włosy.
- Ok. - zrobiłam to co kazał. Nie wyglądałam źle. Ciuchy też nie były aż takie duże.
- Nie jest źle. - powiedział jak mnie zobaczył. - Chodź na dół.
- Co oglądacie ? Toy Story ? - zaśmiałam się.
- Nie. Komedię romantyczną.
- O to fajnie. - zeszliśmy. Harry kazał mi usiąść. On stał.
- Ide po coś do jedzenia. - powiedział Niall.
- Posuń się. - powiedział Harry do Lou i usiadł koło mnie. Kiedy blondyn wrócił spojrzał z pogardą na Loczka i usiadł na oparciu. Wtuliłam się w Harrego i zasnęłam. Rano obudziłam się obok niego. Wyglądał tak słodko jak spał. Spojrzałam na zegarek. Była 8 rano. Wystraszyłam się, bo nie wiedziałam gdzie jest komórka. Wyszłam z łóżka starając się nie obudzić Hazz.
- Gdzie się wybierasz ? - zapytał. Jednak mi się nie udało.
- Gdzie moja komórka ? - zapytałam.
- Na komodzie. - faktycznie tam była. 5 nieodebranych połączeń od mamy, 4 od taty i 5 od babci. Ale musieli być wystraszeni.
- Przychodzą do domu mnie nie ma, dzwonią - nie odbieram - pomyślałam.
- Co jest ? - zapytał loczek.
- 14 nieodebranych połączeń.
- Musisz zadzwonić prawda ?
- Tak.
- Dzwoń. - szybko wybrałam numer do mamy i zadzwoniłam.
- Gdzie ty jesteś ?! - wrzasnęła.
- Przepraszam.
- Miałaś wrócić jak najwcześniej !
- Wróciłam, ale was nie było !
- To trzeba było czekać !
- Czekałam, ale się nie doczekałam. - kichnęłam.
- Chora jesteś ?
- Cała mokra wczoraj byłam. I jeszcze zmarzłam. Jak myślisz ?!
- Gdzie jesteś ?!
- U chłopaków.
- Tata zaraz po ciebie przyjedzie .
- Po co ?! Ja nie chcę.
- Nie zachowuj się jak dziecko.
- Ale ja nie chcę !
- Nie ma, że nie chcesz ! Za 10 minut będzie.
- To niech będzie. Poczeka sobie, bo ja nie mam zamiaru wracać !
- Zamknij się ! Jak nie będziesz za 15 minut w domu to ..
- To co ?!
- Wracamy do Polski natychmiast !
- Ja nie wrócę ! Nie mam zamiaru wychodzić z tego domu !
- Zamknij się ! Za 15 minut mam cię widzieć w domu !
- To się zawiedziesz !
- Przestań !
- Nara ! - powiedziałam i się rozłączyłam. - Nie powinna byłam dzwonić. - westchnęłam.
- Noo .. co ona ci powiedziała ? - zapytał Harry .
- Jak nie będę za 15 minut w domu to wracamy do Polski.  Jak nie wrócę do domu to nie wrócę do Polski proste.
- Myślisz, że nie sięgnie po jakieś inne rozwiązania ?
- Mam nadzieję, że nie . Ale była mocno wkurzona. Tylko, że to wszystko jej wina !
- Uspokój się . Chodź tu. - przyciągnął mnie do siebie. Przytuliłam go mocno i faktycznie zaczęłam się bać.
- Ona może coś wymyślić . - pomyślałam. Wtuliłam się w niego jeszcze mocniej. Łza spłynęła mi po policzku. Nie chciałam opuszczać Harrego. -Nawet jakbym wróciła na czas do domu i tak wrócimy do Polski, bo powie, że przez niego mi odbija. - myślałam dalej. - Ona chyba nie rozumie co to znaczy być zakochanym.- druga łza mi spłynęła.
- Nie płacz - powiedział.
- Chciałabym.
- Ale czego się martwisz ? - podzieliłam się z nim moimi myślami. - Nie przejmuj się. Ona taka nie jest. Nie zrobiła by ci tego.
- Nie jestem tego taka pewna.
- Ej spodziewaliśmy się kogoś ? - krzyknął Lou z dołu.
- Tata przyjechał . - powiedziałam cicho.
- Idź .
- Ale przecież ... Patrz jak ja wyglądam ! i jeszcze mam na sobie twoje ciuchy.
- To leć do łazienki i się przebieraj.
- Ale na pewno ?
- Tak . Idź . - szybko poszłam i zrobiłam to co mówił. Zajęło mi to 5 minut. - Leć.
- Ale ja nie chce ! - powiedziałam do loczka. - Chce tu zostać !
- Idź, szybko ! I tak jesteś już spóźniona.
- Wiesz, że ryzykujesz tym, że już nigdy się nie zobaczymy ?
- Zobaczymy . Pa - pocałował mnie w policzek i wyprowadził przed dom.
- Pa - odpowiedziałam i poszłam w stronę taty, który również był zły.
- Wsiadaj ! - krzyknął do mnie. Zrobiłam to co kazał. Jechaliśmy w ciszy. Mama czekała na nas. Wzięłam głęboki oddech. Byłam gotowa na kłótnię. Ogromną kłótnię.
- Dałam ci 15 minut, a nie 30 !
- 20 minut zajęła droga w tą i z powrotem. - usprawiedliwiał nas tata.
- A te 10 minut ?!
- Musiałam się ogarnąć . - powiedziałam.
- To nie mogłaś wcześniej ?! Miałaś 10 minut !
- Nie wyrobiłam się.
- Do domu ! - krzyknęła. Szybko weszłam do środka. Zmierzałam w stronę schodów, kiedy mama krzyknęła. - Gdzie się wybierasz ?! Wracaj ! Musimy pogadać ! - teraz przestałam się bać.
- O czym ?!
- Dlaczego nie wróciłaś do domu ?!
- Ile miałam na was czekać niby ?! Trzeba było siedzieć i czekać na mnie !
- I to niby nasza wina ?!
- Kogo niby innego ?! Myślisz, że chciałam tam iść ?! Zostałam zmuszona przez samą siebie ! Nie chciałam być chora !
- Ah tak ?! Więc to twoje usprawiedliwienie ?! Dlaczego nie odbierałaś telefonu ?!
- Bo spałam ! Nie słyszałam !
- To dlaczego wcześniej nie zadzwoniłaś ?!
- Bo się do was dodzwoniłam ! Trzeba było siedzieć w miejscu gdzie jest zasięg !
- Czyli to nasza wina ?!
- TAK ! To wszystko wasza wina !
- Nie pyskuj ! Do pokoju i pakuj rzeczy !
- Co ?!
- Wracamy do Polski !
- To wracajcie ! Ja tu zostaję !
- Jedziesz z nami ! Daje ci 15 minut na spakowanie się i wracamy !
- Nawet z przyjaciółmi się nie mogę pożegnać ?!
- Nie ma mowy ! Odbija ci przez nich ! Przez niego !
- A byłaś taka szczęśliwa, że mam chłopaka !
- Byłam ! Już nie jestem !
- Jakbym Zayn'a słyszała !
- Do pokoju ! - popatrzyłam na nią i pobiegłam na górę. Rozpłakałam się. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Harrego.
- Halo ?
- Harry ... - powiedziałam przez łzy.
- Co się stało ?!
- Mówiłam, że ryzykujesz.
- Co takiego !?
- Już się nie zobaczymy. - zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
- Spokojnie. Dlaczego niby nie ?
- Wracam do Polski.
- Powiedz, że możesz się pożegnać...
- Niestety.
- To ja przyjadę !
- Nie radzę .
- Twoja mama mnie lubi to ...
- Ona cię nienawidzi .
- Naprawdę ?
- Tak. To wszystko przeze mnie .
- Nie prawda ! Nawet tak nie myśl.
- Spakowana ?! Masz jeszcze 5 minut.
- Muszę kończyć.
- Nie !
- Przykro mi. Pa. - rozłączyłam się. Zaczęłam się pakować. Bałam się, że Harry zrobi coś głupiego. Wzięłam walizkę i zeszłam na dół.
- Ryczałaś ?! - krzyknęła mama.
- Może.
- To przestań ! - zadzwonił dzwonek do drzwi. Bezmyślnie pobiegłam otworzyć drzwi. Zamurowało mnie.
- Po co przyszedłeś ? - zapytałam Harrego.
- Ja bez ciebie nie przeżyje ! - odpowiedział.
- Będziesz musiał .
- Nie ! - krzyknął .
- Cicho .
- Kto to ?! - zapytała mama.
- To po tobie. - powiedziałam.Mama przyszła.
- A ty co tu robisz ?! - czepiała się się go. - Nie masz prawa tu przychodzić !
- Dlaczego ? - odpowiedział jej ze spokojem. Mama zamilkła. Nie miała powodu. Harry uśmiechnął się cwaniacko. - No właśnie ...
- Idź stąd !
- Nie . Przyszedłem się pożegnać... albo nie ... przyszedłem zabrać moją dziewczynę.
- Nie masz prawa ! Nie pozwolę ci na to !
- Dlaczego nie ?!
- Przez ciebie wczoraj nie wróciła do domu.
- Przez Zayn'a. - wtrąciłam.
- Hmm ... Ale niech pani zauważy. Przez ze mnie jest zdrowa. - był naprawdę nie zły. Mama nie wiedziała co odpowiedzieć.- Więc .. ?
- Nie !
- Ja jej krzywdy nie zrobię .
- Nie jestem tego taka pewna !
- Dlaczego ?
- Zadajesz za dużo pytań !
- To pani nie ma odpowiedzi .
- Dobra ! Bierz ją sobie ! Po co mi taki smarkacz w domu ?! I tak cały czas by tylko ryczała i narzekała, że jej życie jest do dupy ! Jest twoja ! - znowu uśmiechną się cwaniacko.
- Dziękuję . - uśmiechnęłam się, mimo że mama nazwała mnie smarkaczem i tak źle o mnie mówiła. Pobiegłam po walizki.
- A ty gdzie ?! - krzyknął tata.
- Do miejsca gdzie będzie mi dobrze ! - poszłam do drzwi . - Ja jestem gotowa . - uśmiechnęłam się.
- A idź ! Nie musisz wracać ! - zaczęła się drzeć .
- Dziękuję . - odpowiedziałam. Harry wziął moje bagaże i poszliśmy do samochodu. Byłam szczęśliwa.

Hmm... Chciałyście szczęśliwy... Przepraszam nie mogłam się powstrzymać. Jeszcze nie skończyłam. Dodam 7 część. Mam nadzieję, że ostatnią. Szczerze ... ? Początek mi się nie podoba. Potem jakoś ujdzie :D Co sądzicie ? Piszcie w komentarzach :) / Harriet xx 

2 komentarze: