9 października 2012

16.

Chciałam wam pokazać imagina mojej najki. To jest jej pierwszy, według mnie jest super. 

-Juuuupiii !!!! - wydzierałam się.
Wreszcie przyszedł list z mojego wymarzonego collegu w Londynie i nie mogłam w to uwierzyć, ale dostałam się ! Miałam wyjechać już za tydzień i rozpocząć tam naukę.
-Co tak krzyczysz ? Wygrałaś w totka ? - spytała moja mama w fartuszku kuchennym i ze ścierką w dłoni.
-Nie, lepiej ! Dostałam się na tą uczelnię w Londynie, o której ci tyle opowiadałam, wyjeżdżam już za tydzień !
Mama się uśmiechnęła i powiedziała tylko :
-Wiem, zawsze wiedziałam że spełnisz wszystkie swoje marzenia kochanie.
-----
Tydzień później . 
-----
Wysiadłam z taksówki i popędziłam z walizką do mojego akademika gdzie po kilkunastu minutach już rozpakowywałam się w moim ślicznym jednoosobowym pokoiku. Gdy skończyłam było już popołudnie, a musiałam jeszcze znaleźć sobie jakąś pracę, bo moje kieszonkowe raczej nie było zbyt wysokie. Wiedziałam, że nie będzie to łatwe gdyż mogłam pracować tylko popołudniami kiedy już skończę zajęcia. Biegałam tak więc całe popołudnie, zwiedziłam chyba wszystkie kawiarnie i restauracje w pobliżu i nigdzie nie szukali kelnerki. Już powoli traciłam nadzieję, bo została mi ostatnia kawiarnia, ale postanowiłam nie tracić nadziei. Weszłam do środka i po rozmowie z właścicielem osiągnęłam pełnię szczęścia : Dostałam tę pracę ! Miałam zaczynać od jutra.
-----
Dzień później . 
-----
Właśnie skończyłam pierwszy dzień zajęć, więc popędziłam do mojej nowej pracy, przecież nie chciałam się spóźnić pierwszego dnia. Na szczęście udało mi się zdążyć na moją zmianę. Na początku szło mi całkiem nieźle biorąc pod uwagę, że mieliśmy na serio sporo klientów. Odbierałam zamówienia i przynosiłam jedzenie niby nic trudnego a jednak byłam wykończona mimo, że to dopiero połowa mojej zmiany. Właśnie wszedł kolejny klient, więc z uroczym uśmiechem na twarzy podążyłam by odebrać jego zamówienie czyli sok z marchwi. Po chwili już niosłam go do jego stolika i nagle potknęłam się. W jednej chwili pomarańczowy napój wylądował na jego ślicznej białej bluzce w paski. "O mój boże co ja zrobiłam !? Idiotka ! Stracę tą pracę przez moją niezdarność !" 
-Oh przepraszam, tak mi przykro ! - rzuciłam się na chłopaka z serwetkami by choć trochę wyczyścić jego bluzkę i złagodzić tę straszną sytuację.
- Nic się nie stało, każdemu się może zdarzyć, nie przejmuj się - uśmiechnął się brunet.
Dopiero teraz zauważyłam jaki jest przystojny.
-Ależ stało się to może się nie sprać, a ja mogę stracić pracę po pierwszym dniu ! - powiedziałam cała zapłakana.
-Nie płacz, bluzka się spierze, a nawet jak nie to mam sporo podobnych, a twój szef nie musi się o niczym dowiedzieć- powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy najwyraźniej rozbawiony moim atakiem bezradności i płaczu.
-Dziękuję, że nie jesteś na mnie zły ani nie wrzeszczysz, a szczególnie za to, że nie pójdziesz na skargę do szefa- uśmiechnęłam się przez łzy.
-Ale nic za darmo-powiedział uśmiechają się jeszcze szerzej chociaż nie wiem jak to możliwe.
-Dobrze, mogę zapłacić ....
-Nie chcę żadnych pieniędzy ! Sądzę, że twój numer telefonu będzie wystarczającym wynagrodzeniem za tą bluzkę- mrugnął z figlarnym uśmieszkiem.
-Dobrze skoro za to mam nie wylecieć z pracy to czemu nie ? - wzięłam długopis i napisałam mu na kartce swój numer. -A teraz nie obraź się, ale muszę wracać do pracy - powiedziałam odwracając się.
-A ten mój sok z marchwi to co ? Liczę, że go dostanę.
-Oh zapomniałabym już się robi - uśmiechnęłam się i poszłam .
-----
Po powrocie do domu. 
-----
Ledwo weszłam do domu mój telefon zadzwonił. Mimo, że byłam bardzo zmęczona postanowiłam odebrać.
-Halo?
-Cześć. Tutaj chłopak od soku z marchwi. Pamiętasz mnie jeszcze ?
-Jak bym mogła zapomnieć ? Hej.
-Tak sobie pomyślałem, że może chciałabyś się wybrać ze mną na spacer?
-Teraz? Jestem już zmęczona ...
-Ja też. To bądź w Hyde Parku za pół godziny. Do zobaczenia.
-Ale... - nie było dane mi dokończyć bo chłopak bezczelnie się rozłączył.
-----
Pół godziny później. 
-----
Zaraz przy wejściu do Parku zobaczyłam przystojnego bruneta. Był ubrany w kolejną bluzkę w paski oraz czerwone spodnie. Prezentował się całkiem seksownie w tym komplecie.
-Cześć- powiedziałam.
-Cześć, nie przedstawiłaś mi się - powiedział oskarżycielskim tonem.
-Nie pytałeś jak mam na imię, ale jak cię to tak interesuję to Ala.
-Ładnie, a nie zapytasz o moje imię ?
-Nie miałam tego w planach, ale skoro tak chcesz mi je wyjawić to proszę bardzo- uśmiechnęłam się.
-Marzę o tym. Mam na imię Louis, dla znajomych Lou - uśmiechnął się jeszcze szerzej niż wtedy w kawiarni. Odpowiedziałam mu tym samym.
-Chyba mieliśmy spacerować. Prawda ?
-Racja jak patrzę w twoje oczy to zapominam o wszystkim co się dzieje.
Roześmiałam się, on również i poszliśmy. Chodziliśmy tak chyba z 2 godziny, cudownie nam się rozmawiało. Dowiedziałam się że Lou należy do zespołu One Direction i wielu innych ciekawych rzeczy o nim.
-Chyba już muszę iść, jutro będę wykończona na zajęciach - powiedziałam.
-No tak ja też chyba muszę jutro rano mam próbę z chłopakami.
Chciałam się juz pożegnać, ale nagle brunet chwycił mnie za nadgarstki, przyciągnął do siebie i pocałował. Jak już oderwaliśmy się od siebie ja stałam cała czerwona a on z wielkim uśmiechem na twarzy i powiedział tylko:
-To cześć i mam nadzieję, że do jutra.
I poszedł. Ja tylko odprowadziłam go wzrokiem i również odeszłam w swoją stronę.
Na następny dzień spotkaliśmy i Louis oświadczył mi, że jesteśmy parą. Po 2 latach Lou mi się oświadczył i zostaliśmy małżeństwem. Potem wychowaliśmy dwójkę dzieci chłopca Chris'a i dziewczynkę Emmę. A potem została nam już tylko wspólna starość i wspólna śmierć.

Podoba się ? bo mi bardzo ;) Piszcie co o nim myślicie. / Harriet xx

1 komentarz: