26 grudnia 2014

71.

Niall: Cześć!!
Ty: Hej xx 
Niall: Jak tam? :)
Ty: W miarę ok, a u Ciebie? 
Niall: Żyję :D
Ty: To dobrze, haha
Niall: Co robisz w te święta? 
Ty: Jadę do rodzinki :) a Ty?
Niall: Będę siedział sam :/ nie zdążyłem kupić biletów...
Ty: Gratulacje!! To przyjeżdżaj do mnie :P
Niall: Chciałabyś, nie? :D
Ty: No bardzo :3
Niall: Może kiedyś ;) 
Ty: Znając to Twoje kiedyś...
Niall: Nie narzekaj :P 
Ty: Dobra... 
Niall: Jak będę gdzieś w okolicy to wpadnę, obiecuję!! 
Ty: Trzymam Cię za słowo :) 
Niall: Haha :) 
Ty: Muszę już iść :( Mama woła 
Niall: To leć :) 
Ty: Papa xx 
Niall: Pa, piękna xx

Zamknęłam laptopa. On jest taki cudowny, pomyślałam, szkoda, że mieszka tak daleko. Westchnęłam i poszłam do mamy. Miło mi się zrobiło jak napisał "piękna", to takie słodkie. Uśmiechnęłam się. 
- Co ty taka uśmiechnięta? - zaśmiała się mama. 
- Aaaa... Takie tam - wystawiłam jej język. - Jak idzie ubieranie choinki?
Spojrzałam na drzewko. Miało zaledwie kilka baniek. Pokiwałam głową. 
- Całkiem dobrze. 
- Oj mamo...
Chwyciłam za bombki i zaczęłam je zawieszać. Co chwile sprawdzałam jak wygląda całość. Potem łańcuchy, korale, światełka i została jeszcze gwiazda. Trochę czasu zajęło mi żeby ją znaleźć. Na szczęście odnalazła się. Weszłam na krzesło i założyłam ją na sam czubek. Potem poszłam do mamy pomóc w kuchni. Upiekłyśmy dwa placki, a potem starannie posprzątałyśmy cały dom. Kiedy skończyłyśmy, poszłam wziąć prysznic. Jak tylko weszłam do pokoju, szybko włączyłam laptopa i sprawdziłam czy jest Niall. Niestety... Nie było go. Posmutniałam, zgasiłam światło i poszłam spać. Musiałam wyspać się przed świętami. 
Niall - mój przyjaciel. Poznałam go przez internet, na jakimś portalu ok. 2 lata temu. Jesteśmy ze sobą dość blisko. Tylko on potrafi sprawić, że się uśmiecham. Zawsze mi pomaga. Dałabym wszystko żeby spotkać się z nim tylko na chwilę. Niestety mieszka jakieś 1000 km ode mnie, więc nie ma takiej możliwości. Chciałabym mieć go zawsze przy sobie. Przytulać się do niego, wygłupiać się z nim, spędzać z nim miłe chwile. Jest dla mnie najważniejszy i wiem, że ja dla niego też mam jakieś znaczenie, może i niewielkie, ale mam. Gdyby nie ta odległość, wydaje mi się, że zakochałabym się w nim do szaleństwa. Mimo to i tak znaczy dla mnie więcej niż powinien. 
Wstałam rano. Zjadłam szybko śniadanie, a potem umyłam włosy. Nałożyłam na głowę ręcznik i poszłam umyć twarz. Potem pomalowałam się dość mocno. Przygotowałam ciuchy i poszłam je wyprasować. Ubrałam dresy i koszulkę na szelkach. Weszłam do łazienki i zaczęłam kręcić włosy. Kiedy już skończyłam pobiegłam ubrać czarne legginsy i koszulę moro. Byłam gotowa. Usiadłam na narożniku i wzięłam telefon, po czym sprawdziłam czy jest Niall. Niestety znów go nie było. Dostałam tylko wiadomość: Wesołych świąt piękna xx. Poprawiło mi to odrobinę humor.
Czas do wigilii minął szybko. Narzuciłam na siebie kurtkę, ubrałam buty, czapkę i szalik. Wyszliśmy z tatą i mamą z domu. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do babci na posiłek. Tam zastaliśmy ciocię, wujka, moich kuzynów i oczywiście dziadków. Przeczytaliśmy fragment z Pisma Świętego, połamaliśmy się opłatkami i zaczęliśmy jeść. Na szczęście nie objadłam się. Po jedzeniu babcia położyła przepyszne placki. Spróbowałam każdego po małym kawałku. Potem moi starsi kuzyni zaczęli mnie zaczepiać. Jak to było w zwyczaju wygłupialiśmy się itp. Około północy wróciliśmy do domu. Następnego dnia świąt nigdzie nie jechaliśmy. Zjedliśmy obiad, rozmawialiśmy, po prosto spędzaliśmy miło razem czas, Co chwila sprawdzałam czy jest Niall i jakoś nigdy go nie było. Tęskniłam za nim, ale trudno. Starałam się ukryć to, jak bardzo mi przykro. Oglądaliśmy razem jakiś film i nagle w domu rozległ się dźwięk dzwonka. Mama wstała i podeszła do drzwi, po czym je otworzyła.
- (t.i)!!! To do ciebie! - krzyknęła mama.
Poderwałam się i poszłam do niej. Kiedy byłam już w wejściu zatrzymałam się. Moje oczy ujrzały niesamowicie przystojnego blondyna. Miał uniesione włosy, cudowny uśmiech. Nie mogłam wypowiedzieć ani słowa. Spojrzałam na moją mamę. Poruszyła ona zabawnie brwiami, co oznaczało, że chłopak przypadł jej do gustu. Odeszła. Blondyn właśnie odwieszał kurtkę. Potem dopiero mnie zauważył.
- Cześć piękna - uśmiechnął się do mnie i opuścił głowę. Wyglądał na zawstydzonego. Spojrzał na mnie nieśmiało.
Nie mogłam uwierzyć. W moim domu stał Niall. Taki żywy, taki cudowny, taki, którego mogłam przytulić.
- Hej - wyszeptałam.
Nie wiedziałam co mam robić. Czy rzucić mu się na szyję czy zaprosić go do pokoju czy co...
- Co ty tu robisz? - wydusiłam.
- Jak na razie stoję i patrzę na piękną dziewczynę, która uroczo się rumieni - uśmiechnął się szeroko.
Schyliłam głowę. Strasznie było mi głupio. Nie cierpiałam kiedy się rumieniłam.
- Nie wstydź się.
Podszedł do mnie i założył mi włosy za ucho. Podniosłam głowę i popatrzyłam na niego. Miałam wrażenie, że zaraz mnie pocałuje, ale chciałam tego uniknąć.
- Chodźmy do mojego pokoju - powiedziałam szybko.
- Dobrze - uśmiechnął się, ciągle wpatrując się we mnie. Peszyło mnie to.
Poszliśmy. Niall usiadł na łóżku, a ja stanęłam przy biurku.
- Dlaczego przyjechałeś? - spytałam niepewnie.
- Po pierwsze chciałem w końcu cię spotkać. Po drugie chciałem zrobić ci miły prezent. Po trzecie nie miałem planów na święta, więc wpadłem.
- Na ile?
- A ile chcesz żebym został?
Zdziwiło mnie to pytanie, ale nie wahałam się z odpowiedzią.
- Na zawsze - uśmiechnęłam się.
Zaśmiał się. Zrobiło mi się odrobinę głupio. Podszedł do mnie.
- Jak znajdziesz mi jakieś mieszkanie to z miłą chęcią zostanę.
- Od jutra zaczynam poszukiwania.
Patrzył przez chwilę na mnie w milczeniu.
- Chodź tu do mnie.
Przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Szybko zrobiłam to samo. Zamknęłam oczy i cieszyłam się chwilą. Nie chciałam go puszczać. To było takie przyjemne. Nareszcie wylądowałam w jego ramionach. Nie mogłam być bardziej szczęśliwa.
- W planach mam zostać tydzień, dla ciebie, a potem się ulotnie - szepnął mi do ucha. - Chyba, że faktycznie znajdziesz mi jakieś mieszkanie. Z miłą chęcią przeniosę się gdzieś bliżej ciebie.
Uśmiechnęłam się.
- Jesteś cudowny - powiedziałam.
- Dobra... - puścił mnie i odsunął się ode mnie. - Starczy tego przytulania.
Obydwoje usiedliśmy na łóżku i rozmawialiśmy poznając się całkiem od nowa. Był taki sam jak zawsze. Miły, szczery, opiekuńczy.
Nagle zakręciło mi się w głowie i zaczęłam szybko oddychać.
- Wszystko w porządku? - spytał szybko.
- Tak, tylko zakręciło mi się w głowie. Nic mi nie jest.
- Czy ja wiem? Jesteś strasznie blada.
- Zaraz przejdzie...
- Połóż się.
- Na prawdę nic mi nie jest...
- Kładź się.
Zrobiłam to, co mówił. Patrzył na mnie odrobinę przerażonym i troskliwym wzrokiem. Złapałam go za dłoń. On nie spuszczał mnie z oczu. Podparłam się na prawej ręce i usiadłam. Spojrzałam na niego i  pocałowałam go w policzek.
- Dziękuję - mruknęłam. - To najlepszy prezent jaki kiedykolwiek miałam.
Uśmiechnął się. Przybliżył się do mnie i naparł na moje ciało tak, że znów leżałam. Dałabym sobie rękę uciąć, że chce mnie pocałować. Był bardzo blisko mnie. Nagle zaśmiał się.
- Leż - powiedział i pocałował mnie w czoło.
- To nie jest miłe... Żartujesz sobie ze mnie.
- Przepraszam. Czego oczekiwałaś?
Zdenerwowałam się na niego. Prowokował mnie żeby potem się ze mnie pośmiać. Byłam bardzo zirytowana. Nagle cała wstydliwość mi przeszła, stałam się pewna siebie jak nigdy.
- No słucham... Czego oczekiwałaś? - powtórzył.
- O tego...
Pocałowałam go. Ku mojemu zdziwieniu odwzajemnił pocałunek. Odsunął się trochę ode mnie.
- Fajnie - mruknął.
Znów złączył nasze usta. Jedną dłoń położył na mojej szyję, a drugą na tylną część uda. Zaczął całować mnie coraz bardziej namiętnie. Nie czułam nic bardziej przyjemnego. Tak strasznie o tym marzyłam.
Odsunął się ode mnie.
- Tego oczekiwałaś? - spytał z uśmiechem.
- Nie - zdziwił się. - O tym marzyłam - przygryzłam wargę.
Zaśmiał się.
- Podobało się?
Kiwnęłam twierdząco głową.
Podniósł się i westchnął.
- Nie powinienem... Poniosło mnie...
Usiadłam za nim i oparłam swoją głowę o jego ramię.
- Nic się przecież nie stało.
- Ty nie rozumiesz? My się praktycznie nie znamy...
- Znamy się.
- Nie udawaj głupiej, błagam.
Odsunęłam się od niego.
- Czyli to wszystko nie miało żadnego znaczenia? - spytałam zdenerwowana sytuacją.
- Raczej nie...
- Chyba żartujesz - prawie krzyknęłam. - Odkąd cię znam, marzyłam o tym, żeby cię spotkać. Trochę później się do ciebie zbliżyłam. Wiesz ile to dla mnie znaczyło?!
- Przykro mi. Mogłaś nie robić sobie nadziei.
- Ty tak na poważnie?
- Mogłem nie przyjeżdżać. Przecież było do przewidzenia, że to się tak skończy.
- Nagle stałam się nie ważna? - wyszeptałam. - Nie obchodzę cię? Nie liczy się to co czuję? To że cię kocham?
Spojrzał na mnie widocznie zdziwiony, a ja zastanowiłam się co właśnie powiedziałam. Wyznałam mu miłość... Tak po prostu i do tego szczerze.
- Jesteś dla mnie ważna, ale nie możemy być razem. Mieszkamy za daleko od siebie.
- Ale mówiłeś...
- Wiem co mówiłem. Ale to jest głupie! Jesteś w stanie znaleźć jakieś tanie mieszkanie w tydzień?!
- Zamieszkaj ze mną...
- Czy ty się w ogóle słyszysz?!
- Tak. Moi rodzice chcą wynająć piętro.
- To głupie...
- Skoro tak uważasz... To...  - Spojrzał na mnie niepewnie. - Wyjdź - szepnęłam.
- Nie chcesz tego.
- Jasne, że nie! Ale po co masz tu siedzieć, skoro uważasz, że nic nie ma sensu. W takim razie nasza znajomość też nie ma sensu! Pomyślałbyś trochę!
Wstałam i wyszłam z pokoju ze łzami w oczach. Wpadłam do łazienki, usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać. Po chwili przyszedł do mnie Niall. Nie spojrzałam nawet na niego. Czułam się rozsypana. Chłopak, na którego czekałam całe 2 lata, nagle mnie odrzuca. Skreśla mnie. Byłam zwykłym śmieciem, nic nie wartym.
- (t.i)...
Nie odezwałam się. Ignorowałam go. W dalszym ciągu płakałam.
- Mała no...
Złapał mnie za podbródek i uniósł moją głowę. Odwróciłam wzrok.
- Popatrz na mnie, proszę. Błagam.
Zrobiłam to. Zatonęłam w jego oczach.
- Przepraszam cię. Nie powinienem. Mam wrażenie, że cię zniszczyłem.
- Masz rację - burknęłam.
- Przepraszam. Nie panuję nad tym co mówię. Nie chciałem cię zranić. Jesteś dla mnie strasznie ważna. Nie wiedziałem, że twoi rodzice mają piętro do dyspozycji, że to w ogóle możliwe. Chcę żebyś była szczęśliwa, najlepiej ze mną, ale mam złe przeczucia.
Otarł moje łzy.
- Wybacz mi błagam.
- To się już nie powtórzy?
- Nie, obiecuję.
Przytuliłam się do niego. O niczym innym nie marzyłam. Potem pomógł mi wstać. Zmyłam ślady rozmazanego tuszu. Niall podszedł do mnie i objął mnie. Obrócił mnie w swoją stronę. Potem popchnął delikatnie w stronę pralki. Zastanawiało mnie co chciał zrobić. Nagle podniósł mnie i posadził na niej. Już wiedziałam co się szykuje. Kiwnęłam przecząco głową.
Zeszłam z pralki i zaciągnęłam go do sypialni. Nie musiałam długo czekać. Wystarczyło, że zamknęłam drzwi. Nie spodziewałam się tego po nim. Przysunął się do mnie i zaczął namiętnie całować. Nasze dłonie wędrowały po naszych ciałach. Ja trzymałam obydwie przy jego głowie, a on jedną dotykał moich pośladków, a drugą wędrował po moich plecach. To było cudowne. Nie znałam takiego Niall'a, ale zdecydowanie mi się podobał.
Chłopak nocował u mnie. Noc spędziliśmy bardzo przyjemnie, chyba chciał wynagrodzić mi to, jak mnie zranił. Następnego dnia rozmawiał z moimi rodzicami o wynajęciu piętra. Ostatecznie się zgodzili, bo cena jaką zaoferował nie była mała, a oni nie mogli odmówić. Czułam, że nareszcie będę szczęśliwa, bo w końcu będę mieć przy sobie tak ważną dla mnie osobę.

Tak dawno nic nie pisałam... Przepraszam. Mam nadzieję, że opowiadanie Wam się spodobało i jeszcze ktoś się tym blogiem zainteresuje :) święta już się kończą więc życzę szczęśliwego nowego roku :** / Gabiii

27 kwietnia 2014

70.

Stanęłam przed wejściem do domu. Zerknęłam na podjazd, rodziców nadal nie było. To żadna nowość, nigdy ich nie było, ale akurat dzisiaj modliłam się żeby byli, a tu nic, pusto.
Zbliżała się 21, a miałam być w domu o 20. Nic nie poradzę, że zasiedziałam się u koleżanki. Dobrze wiedziałam, co mnie czeka. Braciszek znowu będzie się nade mną znęcał. Jeżeli tylko zrobię coś inaczej, niż on chce, od razu mam awanturę. Tak dużo dziewczyn ma starszych braci i wręcz cieszą się z tego, a ja nie mogę z moim wytrzymać. Gdyby nie to, że nie mam tak na prawdę nikogo bliskiego, to dawno bym się od niego wyprowadziła.
Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam klamkę. Otworzyłam drzwi. W wejściu poczułam niemiły zapach papierosów pomieszany z alkoholem. Odwiesiłam moją kurtkę i zdjęłam buty. Ruszyłam w stronę salonu, a do moich uszu dotarła muzyka. Weszłam do kuchni, wzięłam szklankę wody i szłam pomału do mojego pokoju. Nagle zza ściany wyszedł mój brat. Zatrzymałam się.
- Hm którą mamy godzinę? 
Nie odpowiedziałam.
- Miałaś być godzinę temu.
- Cieszę się, ale jestem teraz. 
Próbowałam go wyminąć, ale złapał mnie kurczowo za ramiona. Mocno zacisnął dłonie i przyparł mnie do ściany. 
- Nie drocz się ze mną, młoda. 
Westchnęłam. Bardzo byłam ciekawa czy mnie uderzy czy każe mi iść do siebie, a może wymyśli, co innego. Przewróciłam oczami. Lekceważyłam to, co do mnie mówił. 
- Rodziców nie ma, więc masz się słuchać mnie. 
Prychnęłam. Myślał, że ja się go boję i zrobię to co on każe. Dobry żart. 
- Oj nie podskakuj. 
Stałam i patrzyłam na niego z drwiną. 
Nagle chłopak z całej siły uderzył mnie w twarz, a potem w brzuch. Upadłam na podłogę i skuliłam się z bólu. Przy moim upadku stłukła się szklanka z napojem, którą trzymałam w ręce i skaleczyła mi dłoń. Zacisnęłam zęby z bólu i popatrzyłam na mojego brata, który uśmiechał się tryumfalnie, a kilka sekund później odszedł ode mnie.
Leżałam przez chwilę na podłodze, próbując zapomnieć o tym, co mnie bolało. Kiedy już było mi lepiej, wstałam i poszłam wyjąć z dłoni kawałki szkła oraz zrobić opatrunek. Udałam się do salonu, gdzie siedział mój brat ze swoimi kolegami. Potrzebowałam stamtąd mojej gazety.
Wzięłam głęboki oddech i weszłam pomału do pomieszczenia. Zmierzyłam wzrokiem każdą twarz chłopaków i starałam się ukryć zafascynowanie jedną z nich. Wzięłam gazetę i poszłam do mojego pokoju. Cały czas miałam przed sobą obraz tego jednego chłopaka, który wyróżniał się spośród swojego towarzystwa. Jego rysy były bardzo delikatne. Nie pasował do tamtych paskudnych, wiecznie naburmuszonych chłopaków. Wydawał się być bardzo spokojny i miły. Miał dłuższe włosy zaczesane do tyłu, zakręcone po bokach. Nie zauważyłam, jaki kolor miały jego oczy, ale widziałam, że były głębokie. Uśmiechał się. Wszystko ze sobą grało i razem tworzyło idealną całość.
Rozmyślając o nim usnęłam.
- Młoda, wstajemy! - usłyszałam zza drzwi krzyk mojego brata.
Spojrzałam na zegarek, nie było nawet dziewiątej.
- Są wakacje, daj spokój! - odpowiedziałam i schowałam się pod kołdrą.
Po niedługiej chwili pościel została ze mnie ściągnięta.
- Powiedziałem wstawaj! - warknął.
Odwróciłam się na drugi bok i wystawiłam mu środkowy palec. W odpowiedzi pociągnął mnie za włosy i zrzucił z łóżka.
- Debil - mruknęłam i próbowałam ukryć ogarniający mnie ból. Miałam po prostu wrażenie jakby wyrwał mi wszystkie włosy z głowy.
Chłopak podszedł do okna i coś wypatrywał.
- Robisz dziś obiad. Znajomi przyjdą.
Prychnęłam.
- Jeszcze czego?! Wychodzę dziś.
Wstałam i pościeliłam łóżko.
- Chciałabyś... - podszedł do mnie i złapał mnie za ramiona. - Siedzisz dziś w domu i robisz obiad. No i ma być wszędzie posprzątane.
Popchnął mnie, a ja upadłam na łóżko. Wyszedł. Westchnęłam i ubrałam się. Włosy związałam w luźny kok, a następnie poszłam zjeść śniadanie. Kiedy zjadłam, zabrałam się za przyrządzanie obiadu. Niestety nie miałam zbytniego wyboru. Gdybym go nie zrobiła, mój braciszek sprał by mnie na oczach swoich kolegów. Nie wiadomo jakby zareagowali. Mogliby zadzwonić na policję, a wtedy zostałabym już sama i musiałabym jechać do rodziców, a na to nie miałam zbytniej ochoty.
Usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Obiad gotowy?! - usłyszałam.
Popatrzyłam na jedzenie i westchnęłam.
- Tak! - odpowiedziałam i ruszyłam do salonu. Po chwili zobaczyłam tych samych chłopaków, co wczoraj. Przyglądałam im się bacznie, a szczególnie temu, który najbardziej przyciągał moją uwagę.
- Zmykaj do siebie - powiedział spokojnie mój brat.
- Niech siedzi, co nam przeszkadza? - odezwał się chłopak, który tak bardzo mi się podobał. Na jego widok przewracało mi się w brzuchu, a kiedy to powiedział, poczułam gęsią skórkę.
Brat zmierzył mnie wzrokiem.
- Dobra.
Wszyscy zajęli miejsca na kanapie obok mnie i na dwóch fotelach. Nie było ich dużo, bo tylko czterech. Czułam jak mnie obserwują.
- Nigdy wcześniej nie poznałeś nas ze swoją siostrą - powiedział jeden z nich.
- No, a muszę przyznać, że jest całkiem niezła - usłyszałam innego. Popatrzyłam na niego i wykrzywiłam twarz z obrzydzenia. Nie potraktowałam tego jak komplement. Wyglądał jakby chciał mnie zaraz zabrać do łóżka. Wstałam i poszłam do swojego pokoju, a chłopaki wybuchnęli śmiechem.
Narzuciłam na siebie bluzę i usiadłam na tarasie. Nadal miałam przed sobą twarz chłopaka. Zastanawiało mnie czy on też uważał, że jestem "niezła" i czemu pozwolił mi zostać. Można było łatwo zauważyć, że nie pasuje do swojego towarzystwa, ale to jego wybór...
Nagle usłyszałam trzask drzwi, a chwilę po tym, za ogrodzeniem zauważyłam dwójkę naszych gości. Wstałam i wróciłam do środka. W salonie stał on, ten chłopak z moim bratem
. Po chwili w pokoju byłam tylko ja i nasz gość. Odwrócił się i popatrzył na mnie. W jego oczach widać było fascynację. Uśmiechnął się do mnie.
- (t.i), tak? - zwrócił się do mnie.
- Emm, tak - odpowiedziałam nie pewnie i odwzajemniłam uśmiech.
- Śliczne imię. Ja jestem Harry - podał mi dłoń. Uścisnęłam ją delikatnie. - Bardzo nie lubicie się z bratem?
Zaskoczył mnie tym pytaniem. Nikt nigdy nie pytał o nasze relacje i nikogo to nie interesowało. Jak widać, ktoś jednak się znalazł.
- Nienawidzimy się wzajemnie - wykrzywiłam usta.
- Młoda! Gdzie jest mój grzebyk?! - krzyknął mój braciszek.
- Tam gdzie go zostawiłeś! - odpowiedziałam.
Po niedługiej chwili przyszedł mocno zdenerwowany. Złapał mnie za koszulkę i przysunął do siebie.
- Ty sprzątałaś w łazience. Gdzie go dałaś? - warknął.
- Nie dotykałam go.
- Jasne... - uderzył mnie w twarz. - Gdzie on jest?!
- Nie widziałam go!
Popchnął mnie z całej siły, a ja wpadłam na ścianę, mocno w nią uderzając.
- Stary, zwariowałeś? - odezwał się Harry i podszedł do mnie.
Mój brat odszedł, ja siedziałam na podłodze, a chłopak przykucnął obok mnie. Złapałam się za obolały policzek, który mnie niesamowicie piekł.
- Nic ci nie jest? - szepnął przestraszony.
- Widzisz jak się kochamy? - prychnęłam.
Harry zdjął moją dłoń z policzka i delikatnie go sprawdził, przy tym przyjemnie go głaszcząc. Mimo sytuacji w jakiej to wszystko się wydarzyło, poczułam w brzuchu tzw. "motylki".
- Biedna - wyszeptał. - Często cię bije?
Nie wiedziałam czy będzie to dobrym pomysłem mówić mu prawdę, ale stwierdziłam, że mu zaufam.
- Codziennie - odpowiedziałam zakładając pasmo włosów za ucho.
- Nie wierzę.
Zacisnęłam zęby i odsłoniłam moje ręce, na których widniały siniaki i blizny.
Chłopak popatrzył na mnie, a ja zasłoniłam rany.
- Boże... - wyszeptał i podciągnął jeszcze raz rękawy i przyglądał się temu wszystkiemu. W jego oczach pojawiły się łzy. Nagle mnie przytulił. - Wszystko będzie dobrze. Uwolnię cię od niego.
- Nie! - zaprotestowałam szybko.
- Dlaczego?
- Ja nie mam nikogo oprócz niego... Moich rodziców nigdy nie ma, ciotek ani wujków nie mam, dziadkowie nie żyją. Został mi tylko on.
Opuściłam głowę i próbowałam powstrzymać płacz.
- Nie zostawię cię z nim. Nie pozwolę żeby ktoś bił dziewczynę, szczególnie tak piękną.
Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. Powiedział, że jestem piękna. Moje serce zaczęło mocniej bić. Jednak musiałam się uspokoić. Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki wdech.
- Nie masz innego wyboru - szepnęłam starając się ukryć mój drżący głos.
- Zamieszkam z wami... Tyle, że nie mam pozwolenia, więc... - zastanowił się na chwilę. - Będę tu codziennie przychodzić i zostanę od rana do wieczora żeby mieć cię na oku.
- Nie ma takiej potrzeby.
- Jest.
Nagle do pokoju wszedł mój brat. Zaskoczony naszym widokiem nie odezwał się ani słowem.
- Panuj nad agresją - powiedział Harry i poklepał go po ramieniu. - Idziemy? - spytał jak gdyby nigdy nic.
- Emmm... - zawahał się i spojrzał na mnie, a potem na niego. - Tak.
- No to ruchy.
- Siedź w domu - zwrócił się do mnie brat i razem z chłopakiem wyszli.
Zostałam sama. Poszłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Myślałam nad tym co się niedawno stało. To było niesamowite. Zdałam sobie sprawę jak bardzo on mi się podoba. I powiedział, że jestem piękna. Uśmiechnęłam się do siebie. Do tego się o mnie martwi i będzie mnie pilnował. Bardzo miłe z jego strony.
Rozmyślałam o tym póki chłopaki nie wrócili.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Proszę.
Drzwi się uchyliły i ujrzałam Harry'ego.
- Jak się czujesz? - spytał.
- Dobrze - uśmiechnęłam się.
- Zapomniałem się ciebie przedtem zapytać... Co ci się stało w dłoń?
- Wypadek ze szklanką...
- To znaczy?
- Popchnął mnie jak trzymałam szklankę w ręce. Upadłam, a ona się rozbiła - wzruszyłam ramionami.
- No dobrze. Idziesz już spać?
- Pewnie zaraz pójdę.
- No to dobranoc.
Pocałował mnie w czoło i wyszedł.
***
Cały tydzień Harry przychodził niby do mojego braciszka. Pilnował go żeby nie zrobił mi krzywdy i udało mu się to. Od siedmiu dni nikt mnie nie bił. Przyjemne uczucie. Jednak lepsze jest to, kiedy się zakochasz. Harry stał się dla mnie najważniejszą osobą przy której czułam się bezpiecznie. Bardzo bałam się, że on nie odwzajemnia moich uczuć, ale ostatecznie mogłabym się z tym pogodzić. 
Usiadłam w salonie i zaraz obok mnie pojawił się Harry. 
- Oglądamy coś? - spytał radośnie. 
- Jeżeli masz ochotę - uśmiechnęłam się, a on włączył telewizor i szukał czegoś ciekawego. 
Przyglądałam mu się. Był tak idealny, zarazem przystojny i słodki. Nagle się zaśmiał. 
- Wiem, że jestem śliczny - puścił mi perskie oko. 
- Tak, jesteś - palnęłam, a on uśmiechnął się do mnie szeroko, a potem objął mnie ramieniem. 
- Ty też. 
Pocałował mnie w czoło, a ja oparłam głowę na jego torsie. 
- Dziękuję - wyszeptałam. 
- Za co? - spytał zdziwiony. 
- Od tygodnia braciszek mnie nie uderzył ani razu.
- To się cieszę. Twoje bezpieczeństwo najważniejsze. 
Popatrzyłam na niego lekko zdziwiona. 
- No co? - spytał rozbawiony, patrząc mi w oczy. 
- Nic - uśmiechnęłam się.
Chłopak zbliżył swoją twarz do mojej i delikatnie się uśmiechnął. "Motylki" w moim brzuchu zaczęły wariować, serce przyspieszyło, a ręce mi się spociły. Dzieliły nas milimetry, tak nie dużo do pocałunku. Objął dłońmi moją twarz. 
- Co do... ?! - krzyknął mój brat. 
Odsunęliśmy się od siebie. Że też musiał przyjść w tej chwili. Byłam na niego wściekła. 
Chłopaki zmierzyli się wzrokiem. 
- Co to ma znaczyć?! - znów krzyknął mój brat. 
- Hmm... No miałem zamiar pocałować twoją siostrę, jeżeli nie zauważyłeś - odpowiedział spokojnie Harry. 
- Ktoś ci pozwolił?! 
- Nie wiedziałem, że potrzebuję pozwolenia, przepraszam.
Widać było, że chłopaka wyraźnie rozbawiła ta sytuacja. 
- Ja za nią odpowiadam! Nie będziesz się z nią całował! 
- Bo?
- Jesteś... - z ust mojego brata zaczęły padać najgorsze wyzwiska. Po dłuższej chwili skończył. 
Harry nie wyglądał jakby się tym przejmował. Popatrzył z poirytowaniem i obojętnością na mojego brata, a potem na mnie.
Objął ponownie dłońmi moją twarz i mnie pocałował. Ten pocałunek był pełen namiętności, a zarazem delikatności. To wyszło tak, jakby chciał mi nim przekazać wszystko, co do mnie czuje. Nagle mój brat odciągnął go ode mnie i uderzył pięścią w twarz.
- Zostaw go! - krzyknęłam.
- Bo co?! - odpowiedział mi.
- Ja go kocham, debilu!
- Jakoś mało mnie to obchodzi.
Ponownie uderzył Harry'ego tyle, że teraz o wiele mocniej. Jego ciosy były tak szybkie, że nie mogłam ich zauważyć. Chłopak próbował się bronić, jednak nie był on dość silny by się przed nim obronić. Do moich oczu cisnęły się łzy.
- Zostaw go! - krzyknęłam jeszcze raz i popchnęłam mojego brata. Zmierzył mnie wzrokiem i zaczął do mnie podchodzić. Pierwszy raz tak bardzo się go bałam. Był wściekły. Pomału się cofałam. Nagle mnie złapał i odepchnął do tyłu. Wpadłam na szklany stół. Uderzyłam w niego głową i usłyszałam trzaśnięcie szkła. Poczułam przeszywający mnie ból jakiego nigdy nie czułam. Nie mogłam przez chwilę zrozumieć, co się właściwie stało. Ledwo łapałam oddech. Upadek uniemożliwił mi na chwilę oddychanie. Patrzyłam gdzie jest Harry. Leżał prawie bezbronny na dywanie i chował telefon.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Mój brat stał obserwując mnie i Harry'ego. Znów dzwonek, a on dalej stoi i patrzy. Do moich uszu dobiegł huk. Wystraszyłam się, dzięki czemu odzyskałam panowanie nad oddychaniem. W salonie pojawiła się policja. Mój brat szybko zareagował i rzucił się do ucieczki, jednak nie udało mu się to. Policjanci byli szybsi i złapali go. Po moim policzku spłynęła łza i to ostatnie, co pamiętam. Potem zapanowała wszechogarniająca ciemność.
Obudziłam się w szpitalu, a obok mnie siedział Harry. Spojrzałam na niego, a on delikatnie się uśmiechnął.
- Przepraszam, ale już go nie zobaczysz - wyszeptał.
Nie wiedziałam o co chodzi. Patrzyłam na niego zdezorientowana.
- Nie ważne. Potem porozmawiamy, odpoczywaj. Miałaś silny wstrząs mózgu i do tego się wykrwawiłaś, ale wszystko będzie dobrze. Nie martw się.
Pocałował mnie w policzek i wyszedł. Na korytarzu stała policja. Chłopak z nimi rozmawiał. Po chwili weszli do salo, w której leżałam.
- Możemy zadać pani kilka pytań? - spytał policjant. Patrzyłam na nich przestraszona, ale kiwnęłam twierdząco głową. - Dobrze. Więc... Czy bił panią brat?
Moje serce waliło, jak oszalałe. Urządzenie monitorujące pracę mojego serca przyspieszyło. Czyli o to chodziło Harry'emu. Opanowałam się i westchnęłam.
- Tak - odpowiedziałam cicho.
- Jak często?
- Zawsze, jak zrobiłam coś nie tak.
- Czyli...
- Praktycznie codziennie.
- Czy pani brat bił może kogoś innego?
- Nic o tym nie wiem.
Zadali mi jeszcze kilka pytań, podziękowali i wyszli. Do sali wrócił Harry.
- Przepraszam - wyszeptał.
- Może to i lepiej... Mniej ludzi ucierpi.
- No widzisz.
Uśmiechnął się.
- Ale co ze mną? Rodziców nie ma, brata też.
- Rozmawiałem z twoimi rodzicami.
- Wrócili?!
- Tak, jak dowiedzieli się, że twój brat został zatrzymany.
- Ohh... I co mówili?
- Żebyś zamieszkała ze mną.
- Na prawdę?
- Tak. Mówili też, że bardzo chcieliby się z tobą spotkać, ale mają za dużo pracy.
- Czyli już ich nie ma...
- Pewnie nie. Przykro mi.
- Nie ważne... Cieszę się, że mam chociaż ciebie.
- Kocham cię - wyszeptał i złożył na moich ustach pocałunek.
- Ja ciebie też.
***
Przez jakiś czas byłam w szpitalu, a potem wróciłam do domu... tak jakby. Spakowałam wszystkie moje rzeczy i przeprowadziłam się do Harry'ego, który jest moim aktualnym chłopakiem. Rodzice oznajmili mi, że jestem na tyle dojrzała, że już ich nie potrzebuję. Powiedzieli, że mam ułożyć sobie z kimś życie i być szczęśliwa, a oni wrócą tylko na mój ślub. Nie mają w planach powrotu do domu, więc sprzedali go. Zastanawiało mnie jak miałam sobie poradzić. Jedyną nadzieje miałam w Harry'm i tak na prawdę bez niego nie dałabym rady. Jest cały czas przy mnie i mi pomaga. Od brata uwolniłam się raz na zawsze i już nikt mnie nie bije. Prowadzę na prawdę szczęśliwe życie, a razem z moim chłopakiem przyrzekliśmy sobie, że nigdy się nie opuścimy i zawsze będziemy razem. 


Przepraszam za tak długą nieobecność na blogu i zaniedbanie go. Zapomniałam jakie to wspaniałe uczucie pisać dla Was. Bardzo przepraszam jeszcze raz i mam nadzieję, że opowiadanie się spodoba. Postaram się zadbać o bloga i pisać dla Was co tydzień, o ile chcecie :) / Gabiii 
PS Nie będę się już podpisywać "Harriet xx" tylko moim imieniem :) jeszcze raz przepraszam 

2 stycznia 2014