2 lutego 2015

72.


Usłyszałam dźwięk mojego budzika. Z wielką niechęcią otworzyłam oczy. Wzięłam głęboki oddech. Musiałam jakoś przetrwać ten dzień. Każdy jest gorszy od poprzedniego. Mam pomału już tego dosyć. 
Odrzuciłam kołdrę i wyszłam z łóżka. Stanęłam przed lusterkiem. Najpierw przodem, potem bokiem. Podwinęłam koszulkę. Zobaczyłam mój brzuch. Jesteś taka gruba, pomyślałam, i taka paskudna. Westchnęłam. Opuściłam koszulkę i poszłam się ubrać. Wybrałam jakiś stary sweter i legginsy. Do tego czarne, wysokie converse. Wyszłam z pokoju i skierowałam się do łazienki.
Przepłukałam twarz lodowatą wodą i związałam włosy w koka. Wróciłam po plecak, który był bardzo ciężki, a potem ruszyłam do szkoły, gdzie musiałam się zmierzyć z masą ludzi. Kiedy tylko przekroczyłam jej próg, kilka osób popatrzyło się na mnie, szepcząc coś przy tym. Starałam się tym nie przejmować, ale nie potrafiłam. Wiedziałam, że każdy mnie obgaduje. To bolało. Szłam przez korytarz czując na sobie spojrzenia kilku uczniów. Usiadłam pod klasą z dala od wszystkich. Nigdy nie byłam lubiana, ale dawniej miałam przynajmniej kilka koleżanek, a teraz? Nikogo. Jestem całkiem sama. Nie wiem jak sobie już radzić. Męczy mnie to wszystko. Męczy mnie życie. Zadzwonił dzwonek. Wstałam pomału i czekałam na nauczyciela razem z innymi. Weszliśmy wszyscy do klasy. Usiadłam na samym końcu, przy ścianie. Nagle ktoś rzucił we mnie zgniecioną karteczką. Rozglądnęłam się po klasie. Zobaczyłam uśmiechniętą twarz jednej z najbardziej popularnych dziewczyn w szkole. Otworzyłam papierek. Widniał tam numer telefonu i dopisek: Podobno robią dobre operacje plastyczne. Może skorzystasz?. Łza zakręciła mi się w oku. Spojrzałam na nią, a ona śmiała się razem ze swoją przyjaciółką. Zgniotłam kartkę i odłożyłam na bok. To nie pierwszy raz, kiedy ona i jej przyjaciółki mi wypominają mój wygląd. Tak jest dzień w dzień. Bez przerwy. Czułam się tragicznie. Po lekcji, spędzonej na powstrzymywaniu łez, chciałam wrócić do domu. Niestety nie mogłam. Moje oceny nie mogą ucierpieć. Jeszcze tego by brakowało. 
Na następnej przerwie, jak zwykle siedziałam i obserwowałam innych. Nagle mój wzrok skrzyżował się z wzrokiem chłopaka, którego widziałam pierwszy raz. Szybko jednak odwróciłam głowę. Kiedy spojrzałam na niego jeszcze raz, już się nie patrzył. Pewnie kolejna osoba się ze mnie nabija, pomyślałam. 
Po lekcjach ktoś mnie zaczepił. 
- Cześć - usłyszałam. 
Odwróciłam się i spojrzałam na osobę, która wypowiedziała te słowa. To był ten sam chłopak, którego widziałam na korytarzu. Na początku zastanawiałam się, czy to skierowano do mnie, ale nikogo innego nie widziałam w pobliżu. 
- Hej - wymamrotałam bardzo cichym głosem. 
- Jestem Liam - podał mi rękę, uśmiechając się przy tym szeroko. 
- (t.i) - odwzajemniłam gest. 
- Jak ładnie - puścił mi oczko. 
Nie rozumiałam tego wszystkiego. Może mnie z kimś pomylił?
- Dzięki - szepnęłam i uśmiechnęłam się blado. 
Ruszyłam w stronę domu. 
- Zaczekaj! - krzyknął i podbiegł do mnie. - Idziesz do domu? 
Kiwnęłam twierdząco głową. 
- Czego ode mnie chcesz? - powiedziałam oschle. 
- Dlaczego miałbym coś chcieć? - spytał zdziwiony moim pytaniem. 
Zatrzymałam się przed nim i popatrzyłam mu w oczy. 
- Nikt bez powodu ze mną nie rozmawia. Zawsze coś się za tym kryje. Nigdy nikt się do mnie nie odzywa. Nigdy - podkreśliłam. - Więc jeżeli chcesz się ze mnie pośmiać, albo zaliczyć, to wybacz, ale podziękuję - odpowiedziałam i odeszłam, zostawiając go na środku chodnika. 
Moja droga do domu nie była długa, więc szybko się tam znalazłam. Usiadłam i zrobiłam szybko zadania. Potem włączyłam muzykę i zamknęłam powieki. Zastanawiałam się nad tym chłopakiem. Pewnie był kolejnym, który zaliczał po kolei wszystkie laski. Dlatego chciał nawiązać kontakt. Ale ja nie chciałam się pakować w kłopoty, a potem próbować, być silna. Teraz i tak mam dość. Co do Liam'a, chyba tak miał na imię. Może i był przystojny, a jego oczy sprawiały, że miękły mi kolana, ale co z tego? On pragnął tylko jednego, tego mogłam być pewna.
Następnego dnia rano obudził mnie telefon. Ktoś dzwonił. Otworzyłam oczy i sięgnęłam po komórkę. Nie patrząc na ekran, odebrałam. 
- Halo? - szepnęłam. 
- Panna (twoje nazwisko)? - usłyszałam męski głos. 
- Tak, o co chodzi? 
- Bardzo mi przykro, ale pani matka nie żyje. Miała wczoraj wypadek, próbowaliśmy ją uratować, ale niestety jej stan był tak ciężki, że nic nie mogliśmy zrobić. 
Upuściłam telefon. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Jedna po drugiej. Nic gorszego nie mogło się stać. To mnie już do końca załamało. Jedyna osoba, jaką miałam... Moja mama... Nie żyje. Ostatnio dość często się kłóciłyśmy, ale mimo to kochałam ją dalej tak samo. Pamiętam jak mnie pocieszała, kiedy byłam smutna. Jak uczyła mnie pisać i czytać. Jak całowała miejsce, w które się uderzyłam. Jak nie opuszczała mnie na krok, kiedy złamałam nogę i wylądowałam w szpitalu. Była przy mnie zawsze, kiedy tego potrzebowałam. Zawsze. Nie mogłam się nawet z nią pożegnać. Ostatnie co do niej powiedziałam to: nienawidzę cię. Żałowałam tego. Przecież tak nie jest. Powiedziałam to pod wpływem emocji. Byłam na nią zła za to, że nie akceptowała tego jak się zachowuję. 
Wstałam, przebrałam się i poszłam do kuchni. W mojej głowie pojawiło się pytanie. Po co żyć, skoro jedyna osoba jaką miałam, już nie żyje? Wolę być z nią, tam w górze, niż sama, bez nikogo, w tym beznadziejnym świecie, który i tak mnie niszczy. 
Wzięłam kilka tabletek i popiłam wodą. Wyszłam z domu. Na dworze padał deszcz, jednak nie obchodziło mnie to. Szłam do miejsca, gdzie często z nią chodziłam. Stary most, który był dobre kilka metrów nad rwistą rzeką. Idealne miejsce żeby to wszystko zakończyć. 
Szłam pewnym krokiem aż w końcu doszłam. Przejechałam dłonią po barierce i zaczęłam płakać. Spędziłam tu cudowne chwile. 
Zacisnęłam powieki i pomału zaczęłam stawać na barierze. Chciałam skoczyć i wiedziałam, że to dobre rozwiązanie, ale mój wewnętrzny tchórz się odezwał. Bałam się panicznie, ale nie potrafiłam bez niej żyć. To już nigdy nie będzie to samo. Nie miałam nikogo. Musiałam skoczyć.
- Nie rób tego - usłyszałam za sobą. To mnie tak panicznie wystraszyło, że straciłam równowagę. Wiedziałam, że zaraz spadnę. Jednak ta osoba mnie złapała i przytrzymała, po czym powoli zdjęła z bariery. Ujrzałam przed sobą twarz Liam'a.
Oddychał szybko i płytko, tak samo jak ja. W jego oczach widziałam strach i smutek. Nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Nie wiem dlaczego, ale nagle się do niego przytuliłam i zaczęłam gorzko płakać. Brunet mnie objął i głaskał po plecach. Również nic nie mówił. Jednak po około 10 minutach się odezwał. 
- Chodźmy stąd - szepnął. 
Kiwnęłam głową i poszłam razem z nim, ciągle popłakując. Nie wiedziałam dlaczego to zrobiłam. Być może dlatego, że potrzebowałam wsparcia. 

Podzielę to opowiadanie na części. Nie wiem ile ich będzie. Na pewno nie dużo, myślę, że maksymalnie 5. Mam nadzieję, że się podobał. Proszę o szczere komentarze! / Gabiii

2 komentarze: