Część 7:
Zasnęłam około 3 nad ranem. Obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Podniosłam rękę i z zamkniętymi oczami szukałam komórki. Znalazłam ją i sprawdziłam o co chodzi.
Zasnęłam około 3 nad ranem. Obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Podniosłam rękę i z zamkniętymi oczami szukałam komórki. Znalazłam ją i sprawdziłam o co chodzi.
Przyjdź do nas. Mamy sprawę. Louis :)
Mruknęłam i odłożyłam telefon. Przypomniałam sobie jaki dziś dzień - moje urodziny. Ziewnęłam i wyszłam z łózka. Poszłam do kuchni gdzie na stole zastałam przepyszne śniadanie, naleśniki z dżemem.
- Wszystkiego najlepszego! - usłyszałam i aż podskoczyłam. Za mną stali moi rodzice. Wymusiłam uśmiech.
- Zdrowia! Szczęścia! Przystojnego chłopaka! - krzyczał tata, przekrzywiłam usta.
- Nie chcę chłopaka.
- I marzeń spełnienia - dokończyła mama.
- Dzięki - mruknęłam. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść.
- A tu prezent - podała mi paczuszkę. Uśmiechnęłam się.
- Ale przyjęcia nie chcę - powiedziałam.
- Jasne. Otwieraj - skakała z radości. Zrobiłam to co mówiła. W środku znajdował się złoty naszyjnik z zawieszką w kształcie serca.
- Jest... Śliczny - szepnęłam. Był na prawdę cudowny. Podziękowałam mamie. Od taty dostałam złotą bransoletkę. Mama opowiedziała mi historię tych rzeczy. Podobno naszyjnik był przekazywany w rodzinie z pokolenia na pokolenie, zawsze na 18 urodziny. Bransoletka miała taką samą historię. Tyle, że tata ją dostał ze względu na to iż był jedynakiem. Podziękowałam im jeszcze raz i wróciłam do pokoju się przebrać. Bałam się spotkania z chłopakami, ale musiałam tam iść. Zerknęłam przez okno. Było zimno, pochmurno i padał deszcz. Skończyło się to dobre. Ubrałam się w to. Zamierzałam wybrać się do nich dopiero po południu. Siadłam na łóżku i sprawdziłam wszystkie konta. Potem ogarnęłam swój pokój. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Błagałam żeby to nie był żaden z nich.
- Jenny! Masz gości! - zawołała moja mama. Westchnęłam i poszłam do salonu. Zastałam tam moją rodzinę z prezentami. Odetchnęłam z ulgą, ale nie cieszyłam się z wizyty. Wszyscy krzyknęli "wszystkiego najlepszego". Podeszli do mnie i dali mi prezenty. Podziękowałam i odniosłam podarunki do pokoju, potem wróciłam. Rozmawialiśmy, byłam kilka razy pytana czy mam już chłopaka itp. Nie cierpiałam tego. Nie lubię jak ktoś włazi w moje życie. Umiem sama zdecydować kiedy będę gotowa na chłopaka.
Zjedliśmy razem obiad. Podziękowałam jeszcze raz zanim wyszli i wróciłam do pokoju. Zaczęłam rozpakowywać prezenty.
Prezenty Jenny :) |
Uśmiechnęłam się i poodkładałam je na miejsce.
- Czas wybrać się do chłopaków - mruknęłam. Założyłam naszyjnik, bransoletkę, zegarek i pasek. Westchnęłam i wyszłam z domu. Przeszłam już kawałek i nagle uświadomiłam sobie, że nie wiem gdzie mam iść. Zadzwoniłam na numer z którego dostałam SMS-a. Odebrał Louis. Podał mi adres domu, do którego miałam się udać. Zmierzyłam w tamtą stronę. Oglądnęłam dom. Był ogromny i cudowny. Podziwiałam go przez chwilę dopiero potem zapukałam do drzwi. Otworzył mi zdenerwowany Niall.
- Wejdź - odpowiedział szeptem. W środku było jeszcze ładniej niż na zewnątrz. Ruszyłam za blondynem. - Przyszła - usiadł obok chłopaków. Stanęłam jak wryta. Harry bawił się nerwowo koszulką, Louis błądził wzrokiem po pomieszczeniu, Zayn patrzył w podłogę, Liam coś powtarzał pod nosem, a Niall siedział i mnie obserwował. Jeden z nich chrząknął, ale nie potrafiłam powiedzieć kto. Wszyscy popatrzyli na mnie. Poczułam się trochę skrępowana. Potem wymienili się spojrzeniami i wstali. Podeszli do mnie.
- Musisz o czymś wiedzieć - szepnął Mulat.
- Zrozumieliśmy, że... - przerwał blondyn.
- Tak... tak na... na prawdę - próbował powiedzieć coś Harry.
- Każdy z nas cię kocha - dokończył za niego Liam.
- Wybieraj, którego kochasz najbardziej - rzucił prosto z mostu Louis.
- Że, że co?! Słucham?! - krzyknęłam. Byli zdezorientowani, a mi przypomniał się mój sen. Zaśmiałam się nerwowo. - To żart, prawda? - zdziwili się jeszcze bardziej. - Prawda?
- Jasne, że nie! - odpowiedział mi Lou. Zamarłam.
- A-ale... Nie wybiorę. Nie jesteście rzeczami - wzruszyli ramionami. Mulat chciał coś powiedzieć, ale weszłam mu w słowo. - Ja nie chcę wybierać - przelustrowałam ich wzrokiem. - Cześć - udałam się w stronę wyjścia. Nie zatrzymywali mnie. Wróciłam zdenerwowana do domu. Powędrowałam do mojego pokoju i usiadłam na łóżku. Po chwili do mnie dotarło, że jestem pełnoletnia. 19 lat oznacza dla mnie pełnoletniość. Usłyszałam dzwonek. Moja mama poprosiła żebym otworzyła. Zrobiłam to. Ujrzałam znowu ich. Wprosili się do mnie i błagali o decyzję, ale ja nie potrafiłam. Prosiłam ich żeby dali mi spokój, ale na marne. Pobiegłam do pokoju zostawiając ich z tyłu. Jednak po chwili znaleźli się przy mnie. Ponowili błagania.
- NIE! - krzyknęłam. Wyszłam na spacer. Zastanawiałam się co tak na prawdę mnie zdenerwowało. Prawdopodobnie to, że mogła się powtórzyć scena ze snu. Szłam przed siebie. Mój sen stawał się coraz bardziej realistyczny. Przed sobą ujrzałam Chris'a i Becky, oczywiście całujących się. Podeszłam do nich.
- Zostawisz mnie? - szepnęłam do niego. Odsunął się od niej i popatrzył na mnie.
- Nigdy - powiedział nieco zdziwiony. - Skąd ten pomysł?
- Kochasz ją. Ona jest najważniejsza - zamilkłam.
- Tak, ale...
- Nie masz dla mnie czasu. Nie widzisz, że nasza przyjaźń się rozpadła? - spytałam ze łzami w oczach. - Zostawiłeś mnie dla tego nic nie wartego babska!
- Przepraszam - opuścił głowę. Coś do mnie dotarło. Mianowicie, to że nie jestem tutaj mile widziana.
- Wyjeżdżam - głośno pomyślałam.
- CO?! - krzyknął Chris.
- Tak. To najlepsze wyjście. Zostawię was samych. Ułożycie sobie życie z kim innym. Nie zawszę muszę być najważniejsza.
- Nie rób tego - przytulił mnie. Odepchnęłam go lekko.
- Żegnaj - szepnęłam i pobiegłam do domu. Zastałam tam chłopaków. Nie wiarygodne, że cały czas czekają na moją decyzję. Poszłam do mojego pokoju. Spakowałam wszystkie moje najważniejsze i ulubione rzeczy. Wróciłam do rodziców.
- Jestem już dorosła - zaczęłam. - Wyprowadzam się. Wyjeżdżam.
- Tak szybko? - zdziwiła się moja mama.
- Tak. Znajdę pracę, męża, dom. Będę was odwiedzać. Obiecuję.
- Dasz radę? - kiwnęłam twierdząco głową.
- Po prostu mam już dość. Przepraszam - przytulili mnie.
- Uważaj na siebie.
Poszłam do chłopaków i powiedziałam im to samo co Chris'owi.
- Tak będzie lepiej. Cześć - szepnęłam i wyszłam z domu. Miałam wrażenie, że pobiegną za mną, ale tak nie było. Stali i patrzyli na mnie. Zamówiłam taksówkę i pojechałam na lotnisko. Wyjechałam do Francji. Po drodze szukałam jakiegoś mieszkania. Miałam trochę swoich oszczędności, więc nie było problemu. Podczas lotu uświadomiłam sobie, że kochałam, a tak na prawdę kocham mojego przyjaciela. Był dla mnie kimś więcej. To zabolało kiedy zaczął mnie zaniedbywać. Starałam się jednak o tym nie myśleć.
Jestem we Francji już miesiąc. Nadal utrzymuję kontakt z moimi przyjaciółmi i rodziną. Za nie długo mam zamiar ich odwiedzić i przedstawić im mojego chłopaka - Josh'a. Podobno Zayn, Louis i Liam znaleźli sobie dziewczyny i już tak za mną nie szaleją. Ulżyło mi kiedy dowiedziałam się o tym. Nareszcie wszyscy możemy prowadzić szczęśliwe życie. Tyle, że osobno. Zapomniałabym! Chris zerwał z Becky i próbuje zdobyć mnie. Przykro mi, ale jestem zajęta. Pewne rzeczy dotarły do niego za późno. Jednak ja nie żałuję żadnego mojego czynu. Jestem z siebie DUMNA.
Panie i Panowie! To już koniec :) szczerze... Co sądzicie o całym tym opowiadaniu? Mam nadzieję, że zobaczę dużo komentarzy :) / Harriet xx