27 kwietnia 2014

70.

Stanęłam przed wejściem do domu. Zerknęłam na podjazd, rodziców nadal nie było. To żadna nowość, nigdy ich nie było, ale akurat dzisiaj modliłam się żeby byli, a tu nic, pusto.
Zbliżała się 21, a miałam być w domu o 20. Nic nie poradzę, że zasiedziałam się u koleżanki. Dobrze wiedziałam, co mnie czeka. Braciszek znowu będzie się nade mną znęcał. Jeżeli tylko zrobię coś inaczej, niż on chce, od razu mam awanturę. Tak dużo dziewczyn ma starszych braci i wręcz cieszą się z tego, a ja nie mogę z moim wytrzymać. Gdyby nie to, że nie mam tak na prawdę nikogo bliskiego, to dawno bym się od niego wyprowadziła.
Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam klamkę. Otworzyłam drzwi. W wejściu poczułam niemiły zapach papierosów pomieszany z alkoholem. Odwiesiłam moją kurtkę i zdjęłam buty. Ruszyłam w stronę salonu, a do moich uszu dotarła muzyka. Weszłam do kuchni, wzięłam szklankę wody i szłam pomału do mojego pokoju. Nagle zza ściany wyszedł mój brat. Zatrzymałam się.
- Hm którą mamy godzinę? 
Nie odpowiedziałam.
- Miałaś być godzinę temu.
- Cieszę się, ale jestem teraz. 
Próbowałam go wyminąć, ale złapał mnie kurczowo za ramiona. Mocno zacisnął dłonie i przyparł mnie do ściany. 
- Nie drocz się ze mną, młoda. 
Westchnęłam. Bardzo byłam ciekawa czy mnie uderzy czy każe mi iść do siebie, a może wymyśli, co innego. Przewróciłam oczami. Lekceważyłam to, co do mnie mówił. 
- Rodziców nie ma, więc masz się słuchać mnie. 
Prychnęłam. Myślał, że ja się go boję i zrobię to co on każe. Dobry żart. 
- Oj nie podskakuj. 
Stałam i patrzyłam na niego z drwiną. 
Nagle chłopak z całej siły uderzył mnie w twarz, a potem w brzuch. Upadłam na podłogę i skuliłam się z bólu. Przy moim upadku stłukła się szklanka z napojem, którą trzymałam w ręce i skaleczyła mi dłoń. Zacisnęłam zęby z bólu i popatrzyłam na mojego brata, który uśmiechał się tryumfalnie, a kilka sekund później odszedł ode mnie.
Leżałam przez chwilę na podłodze, próbując zapomnieć o tym, co mnie bolało. Kiedy już było mi lepiej, wstałam i poszłam wyjąć z dłoni kawałki szkła oraz zrobić opatrunek. Udałam się do salonu, gdzie siedział mój brat ze swoimi kolegami. Potrzebowałam stamtąd mojej gazety.
Wzięłam głęboki oddech i weszłam pomału do pomieszczenia. Zmierzyłam wzrokiem każdą twarz chłopaków i starałam się ukryć zafascynowanie jedną z nich. Wzięłam gazetę i poszłam do mojego pokoju. Cały czas miałam przed sobą obraz tego jednego chłopaka, który wyróżniał się spośród swojego towarzystwa. Jego rysy były bardzo delikatne. Nie pasował do tamtych paskudnych, wiecznie naburmuszonych chłopaków. Wydawał się być bardzo spokojny i miły. Miał dłuższe włosy zaczesane do tyłu, zakręcone po bokach. Nie zauważyłam, jaki kolor miały jego oczy, ale widziałam, że były głębokie. Uśmiechał się. Wszystko ze sobą grało i razem tworzyło idealną całość.
Rozmyślając o nim usnęłam.
- Młoda, wstajemy! - usłyszałam zza drzwi krzyk mojego brata.
Spojrzałam na zegarek, nie było nawet dziewiątej.
- Są wakacje, daj spokój! - odpowiedziałam i schowałam się pod kołdrą.
Po niedługiej chwili pościel została ze mnie ściągnięta.
- Powiedziałem wstawaj! - warknął.
Odwróciłam się na drugi bok i wystawiłam mu środkowy palec. W odpowiedzi pociągnął mnie za włosy i zrzucił z łóżka.
- Debil - mruknęłam i próbowałam ukryć ogarniający mnie ból. Miałam po prostu wrażenie jakby wyrwał mi wszystkie włosy z głowy.
Chłopak podszedł do okna i coś wypatrywał.
- Robisz dziś obiad. Znajomi przyjdą.
Prychnęłam.
- Jeszcze czego?! Wychodzę dziś.
Wstałam i pościeliłam łóżko.
- Chciałabyś... - podszedł do mnie i złapał mnie za ramiona. - Siedzisz dziś w domu i robisz obiad. No i ma być wszędzie posprzątane.
Popchnął mnie, a ja upadłam na łóżko. Wyszedł. Westchnęłam i ubrałam się. Włosy związałam w luźny kok, a następnie poszłam zjeść śniadanie. Kiedy zjadłam, zabrałam się za przyrządzanie obiadu. Niestety nie miałam zbytniego wyboru. Gdybym go nie zrobiła, mój braciszek sprał by mnie na oczach swoich kolegów. Nie wiadomo jakby zareagowali. Mogliby zadzwonić na policję, a wtedy zostałabym już sama i musiałabym jechać do rodziców, a na to nie miałam zbytniej ochoty.
Usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Obiad gotowy?! - usłyszałam.
Popatrzyłam na jedzenie i westchnęłam.
- Tak! - odpowiedziałam i ruszyłam do salonu. Po chwili zobaczyłam tych samych chłopaków, co wczoraj. Przyglądałam im się bacznie, a szczególnie temu, który najbardziej przyciągał moją uwagę.
- Zmykaj do siebie - powiedział spokojnie mój brat.
- Niech siedzi, co nam przeszkadza? - odezwał się chłopak, który tak bardzo mi się podobał. Na jego widok przewracało mi się w brzuchu, a kiedy to powiedział, poczułam gęsią skórkę.
Brat zmierzył mnie wzrokiem.
- Dobra.
Wszyscy zajęli miejsca na kanapie obok mnie i na dwóch fotelach. Nie było ich dużo, bo tylko czterech. Czułam jak mnie obserwują.
- Nigdy wcześniej nie poznałeś nas ze swoją siostrą - powiedział jeden z nich.
- No, a muszę przyznać, że jest całkiem niezła - usłyszałam innego. Popatrzyłam na niego i wykrzywiłam twarz z obrzydzenia. Nie potraktowałam tego jak komplement. Wyglądał jakby chciał mnie zaraz zabrać do łóżka. Wstałam i poszłam do swojego pokoju, a chłopaki wybuchnęli śmiechem.
Narzuciłam na siebie bluzę i usiadłam na tarasie. Nadal miałam przed sobą twarz chłopaka. Zastanawiało mnie czy on też uważał, że jestem "niezła" i czemu pozwolił mi zostać. Można było łatwo zauważyć, że nie pasuje do swojego towarzystwa, ale to jego wybór...
Nagle usłyszałam trzask drzwi, a chwilę po tym, za ogrodzeniem zauważyłam dwójkę naszych gości. Wstałam i wróciłam do środka. W salonie stał on, ten chłopak z moim bratem
. Po chwili w pokoju byłam tylko ja i nasz gość. Odwrócił się i popatrzył na mnie. W jego oczach widać było fascynację. Uśmiechnął się do mnie.
- (t.i), tak? - zwrócił się do mnie.
- Emm, tak - odpowiedziałam nie pewnie i odwzajemniłam uśmiech.
- Śliczne imię. Ja jestem Harry - podał mi dłoń. Uścisnęłam ją delikatnie. - Bardzo nie lubicie się z bratem?
Zaskoczył mnie tym pytaniem. Nikt nigdy nie pytał o nasze relacje i nikogo to nie interesowało. Jak widać, ktoś jednak się znalazł.
- Nienawidzimy się wzajemnie - wykrzywiłam usta.
- Młoda! Gdzie jest mój grzebyk?! - krzyknął mój braciszek.
- Tam gdzie go zostawiłeś! - odpowiedziałam.
Po niedługiej chwili przyszedł mocno zdenerwowany. Złapał mnie za koszulkę i przysunął do siebie.
- Ty sprzątałaś w łazience. Gdzie go dałaś? - warknął.
- Nie dotykałam go.
- Jasne... - uderzył mnie w twarz. - Gdzie on jest?!
- Nie widziałam go!
Popchnął mnie z całej siły, a ja wpadłam na ścianę, mocno w nią uderzając.
- Stary, zwariowałeś? - odezwał się Harry i podszedł do mnie.
Mój brat odszedł, ja siedziałam na podłodze, a chłopak przykucnął obok mnie. Złapałam się za obolały policzek, który mnie niesamowicie piekł.
- Nic ci nie jest? - szepnął przestraszony.
- Widzisz jak się kochamy? - prychnęłam.
Harry zdjął moją dłoń z policzka i delikatnie go sprawdził, przy tym przyjemnie go głaszcząc. Mimo sytuacji w jakiej to wszystko się wydarzyło, poczułam w brzuchu tzw. "motylki".
- Biedna - wyszeptał. - Często cię bije?
Nie wiedziałam czy będzie to dobrym pomysłem mówić mu prawdę, ale stwierdziłam, że mu zaufam.
- Codziennie - odpowiedziałam zakładając pasmo włosów za ucho.
- Nie wierzę.
Zacisnęłam zęby i odsłoniłam moje ręce, na których widniały siniaki i blizny.
Chłopak popatrzył na mnie, a ja zasłoniłam rany.
- Boże... - wyszeptał i podciągnął jeszcze raz rękawy i przyglądał się temu wszystkiemu. W jego oczach pojawiły się łzy. Nagle mnie przytulił. - Wszystko będzie dobrze. Uwolnię cię od niego.
- Nie! - zaprotestowałam szybko.
- Dlaczego?
- Ja nie mam nikogo oprócz niego... Moich rodziców nigdy nie ma, ciotek ani wujków nie mam, dziadkowie nie żyją. Został mi tylko on.
Opuściłam głowę i próbowałam powstrzymać płacz.
- Nie zostawię cię z nim. Nie pozwolę żeby ktoś bił dziewczynę, szczególnie tak piękną.
Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. Powiedział, że jestem piękna. Moje serce zaczęło mocniej bić. Jednak musiałam się uspokoić. Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki wdech.
- Nie masz innego wyboru - szepnęłam starając się ukryć mój drżący głos.
- Zamieszkam z wami... Tyle, że nie mam pozwolenia, więc... - zastanowił się na chwilę. - Będę tu codziennie przychodzić i zostanę od rana do wieczora żeby mieć cię na oku.
- Nie ma takiej potrzeby.
- Jest.
Nagle do pokoju wszedł mój brat. Zaskoczony naszym widokiem nie odezwał się ani słowem.
- Panuj nad agresją - powiedział Harry i poklepał go po ramieniu. - Idziemy? - spytał jak gdyby nigdy nic.
- Emmm... - zawahał się i spojrzał na mnie, a potem na niego. - Tak.
- No to ruchy.
- Siedź w domu - zwrócił się do mnie brat i razem z chłopakiem wyszli.
Zostałam sama. Poszłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Myślałam nad tym co się niedawno stało. To było niesamowite. Zdałam sobie sprawę jak bardzo on mi się podoba. I powiedział, że jestem piękna. Uśmiechnęłam się do siebie. Do tego się o mnie martwi i będzie mnie pilnował. Bardzo miłe z jego strony.
Rozmyślałam o tym póki chłopaki nie wrócili.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Proszę.
Drzwi się uchyliły i ujrzałam Harry'ego.
- Jak się czujesz? - spytał.
- Dobrze - uśmiechnęłam się.
- Zapomniałem się ciebie przedtem zapytać... Co ci się stało w dłoń?
- Wypadek ze szklanką...
- To znaczy?
- Popchnął mnie jak trzymałam szklankę w ręce. Upadłam, a ona się rozbiła - wzruszyłam ramionami.
- No dobrze. Idziesz już spać?
- Pewnie zaraz pójdę.
- No to dobranoc.
Pocałował mnie w czoło i wyszedł.
***
Cały tydzień Harry przychodził niby do mojego braciszka. Pilnował go żeby nie zrobił mi krzywdy i udało mu się to. Od siedmiu dni nikt mnie nie bił. Przyjemne uczucie. Jednak lepsze jest to, kiedy się zakochasz. Harry stał się dla mnie najważniejszą osobą przy której czułam się bezpiecznie. Bardzo bałam się, że on nie odwzajemnia moich uczuć, ale ostatecznie mogłabym się z tym pogodzić. 
Usiadłam w salonie i zaraz obok mnie pojawił się Harry. 
- Oglądamy coś? - spytał radośnie. 
- Jeżeli masz ochotę - uśmiechnęłam się, a on włączył telewizor i szukał czegoś ciekawego. 
Przyglądałam mu się. Był tak idealny, zarazem przystojny i słodki. Nagle się zaśmiał. 
- Wiem, że jestem śliczny - puścił mi perskie oko. 
- Tak, jesteś - palnęłam, a on uśmiechnął się do mnie szeroko, a potem objął mnie ramieniem. 
- Ty też. 
Pocałował mnie w czoło, a ja oparłam głowę na jego torsie. 
- Dziękuję - wyszeptałam. 
- Za co? - spytał zdziwiony. 
- Od tygodnia braciszek mnie nie uderzył ani razu.
- To się cieszę. Twoje bezpieczeństwo najważniejsze. 
Popatrzyłam na niego lekko zdziwiona. 
- No co? - spytał rozbawiony, patrząc mi w oczy. 
- Nic - uśmiechnęłam się.
Chłopak zbliżył swoją twarz do mojej i delikatnie się uśmiechnął. "Motylki" w moim brzuchu zaczęły wariować, serce przyspieszyło, a ręce mi się spociły. Dzieliły nas milimetry, tak nie dużo do pocałunku. Objął dłońmi moją twarz. 
- Co do... ?! - krzyknął mój brat. 
Odsunęliśmy się od siebie. Że też musiał przyjść w tej chwili. Byłam na niego wściekła. 
Chłopaki zmierzyli się wzrokiem. 
- Co to ma znaczyć?! - znów krzyknął mój brat. 
- Hmm... No miałem zamiar pocałować twoją siostrę, jeżeli nie zauważyłeś - odpowiedział spokojnie Harry. 
- Ktoś ci pozwolił?! 
- Nie wiedziałem, że potrzebuję pozwolenia, przepraszam.
Widać było, że chłopaka wyraźnie rozbawiła ta sytuacja. 
- Ja za nią odpowiadam! Nie będziesz się z nią całował! 
- Bo?
- Jesteś... - z ust mojego brata zaczęły padać najgorsze wyzwiska. Po dłuższej chwili skończył. 
Harry nie wyglądał jakby się tym przejmował. Popatrzył z poirytowaniem i obojętnością na mojego brata, a potem na mnie.
Objął ponownie dłońmi moją twarz i mnie pocałował. Ten pocałunek był pełen namiętności, a zarazem delikatności. To wyszło tak, jakby chciał mi nim przekazać wszystko, co do mnie czuje. Nagle mój brat odciągnął go ode mnie i uderzył pięścią w twarz.
- Zostaw go! - krzyknęłam.
- Bo co?! - odpowiedział mi.
- Ja go kocham, debilu!
- Jakoś mało mnie to obchodzi.
Ponownie uderzył Harry'ego tyle, że teraz o wiele mocniej. Jego ciosy były tak szybkie, że nie mogłam ich zauważyć. Chłopak próbował się bronić, jednak nie był on dość silny by się przed nim obronić. Do moich oczu cisnęły się łzy.
- Zostaw go! - krzyknęłam jeszcze raz i popchnęłam mojego brata. Zmierzył mnie wzrokiem i zaczął do mnie podchodzić. Pierwszy raz tak bardzo się go bałam. Był wściekły. Pomału się cofałam. Nagle mnie złapał i odepchnął do tyłu. Wpadłam na szklany stół. Uderzyłam w niego głową i usłyszałam trzaśnięcie szkła. Poczułam przeszywający mnie ból jakiego nigdy nie czułam. Nie mogłam przez chwilę zrozumieć, co się właściwie stało. Ledwo łapałam oddech. Upadek uniemożliwił mi na chwilę oddychanie. Patrzyłam gdzie jest Harry. Leżał prawie bezbronny na dywanie i chował telefon.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Mój brat stał obserwując mnie i Harry'ego. Znów dzwonek, a on dalej stoi i patrzy. Do moich uszu dobiegł huk. Wystraszyłam się, dzięki czemu odzyskałam panowanie nad oddychaniem. W salonie pojawiła się policja. Mój brat szybko zareagował i rzucił się do ucieczki, jednak nie udało mu się to. Policjanci byli szybsi i złapali go. Po moim policzku spłynęła łza i to ostatnie, co pamiętam. Potem zapanowała wszechogarniająca ciemność.
Obudziłam się w szpitalu, a obok mnie siedział Harry. Spojrzałam na niego, a on delikatnie się uśmiechnął.
- Przepraszam, ale już go nie zobaczysz - wyszeptał.
Nie wiedziałam o co chodzi. Patrzyłam na niego zdezorientowana.
- Nie ważne. Potem porozmawiamy, odpoczywaj. Miałaś silny wstrząs mózgu i do tego się wykrwawiłaś, ale wszystko będzie dobrze. Nie martw się.
Pocałował mnie w policzek i wyszedł. Na korytarzu stała policja. Chłopak z nimi rozmawiał. Po chwili weszli do salo, w której leżałam.
- Możemy zadać pani kilka pytań? - spytał policjant. Patrzyłam na nich przestraszona, ale kiwnęłam twierdząco głową. - Dobrze. Więc... Czy bił panią brat?
Moje serce waliło, jak oszalałe. Urządzenie monitorujące pracę mojego serca przyspieszyło. Czyli o to chodziło Harry'emu. Opanowałam się i westchnęłam.
- Tak - odpowiedziałam cicho.
- Jak często?
- Zawsze, jak zrobiłam coś nie tak.
- Czyli...
- Praktycznie codziennie.
- Czy pani brat bił może kogoś innego?
- Nic o tym nie wiem.
Zadali mi jeszcze kilka pytań, podziękowali i wyszli. Do sali wrócił Harry.
- Przepraszam - wyszeptał.
- Może to i lepiej... Mniej ludzi ucierpi.
- No widzisz.
Uśmiechnął się.
- Ale co ze mną? Rodziców nie ma, brata też.
- Rozmawiałem z twoimi rodzicami.
- Wrócili?!
- Tak, jak dowiedzieli się, że twój brat został zatrzymany.
- Ohh... I co mówili?
- Żebyś zamieszkała ze mną.
- Na prawdę?
- Tak. Mówili też, że bardzo chcieliby się z tobą spotkać, ale mają za dużo pracy.
- Czyli już ich nie ma...
- Pewnie nie. Przykro mi.
- Nie ważne... Cieszę się, że mam chociaż ciebie.
- Kocham cię - wyszeptał i złożył na moich ustach pocałunek.
- Ja ciebie też.
***
Przez jakiś czas byłam w szpitalu, a potem wróciłam do domu... tak jakby. Spakowałam wszystkie moje rzeczy i przeprowadziłam się do Harry'ego, który jest moim aktualnym chłopakiem. Rodzice oznajmili mi, że jestem na tyle dojrzała, że już ich nie potrzebuję. Powiedzieli, że mam ułożyć sobie z kimś życie i być szczęśliwa, a oni wrócą tylko na mój ślub. Nie mają w planach powrotu do domu, więc sprzedali go. Zastanawiało mnie jak miałam sobie poradzić. Jedyną nadzieje miałam w Harry'm i tak na prawdę bez niego nie dałabym rady. Jest cały czas przy mnie i mi pomaga. Od brata uwolniłam się raz na zawsze i już nikt mnie nie bije. Prowadzę na prawdę szczęśliwe życie, a razem z moim chłopakiem przyrzekliśmy sobie, że nigdy się nie opuścimy i zawsze będziemy razem. 


Przepraszam za tak długą nieobecność na blogu i zaniedbanie go. Zapomniałam jakie to wspaniałe uczucie pisać dla Was. Bardzo przepraszam jeszcze raz i mam nadzieję, że opowiadanie się spodoba. Postaram się zadbać o bloga i pisać dla Was co tydzień, o ile chcecie :) / Gabiii 
PS Nie będę się już podpisywać "Harriet xx" tylko moim imieniem :) jeszcze raz przepraszam